Przyjechałem na rodzinne błonia po ulewnym deszczu. Znów pada, zwały czarnych chmur przykrywają łąki dzieciństwa.
Siedzę w blaszanym domu pośród nieprzeniknionej ciemności. Ludzie mówią o nich „dom z wygodami”. Zbudowano je w tym roku. Pierwszy raz korzystam z tej wygody.
Blaszak ma w sobie coś z miejskich bloków. Są drzwi i okna, ale przez kotary nie widzę za nimi ciemności. Nie dostrzegam nawet szczelin światła w mroku.
Wraz ze wspomnieniem blasku gwiazd zaglądających do środka przez górny otwór, ściska mi nagle gardło tęsknota za starym, czarnym namiotem. Nie ma pałających, świecących dla wszystkich, niepokalanych gwiazd, które spadały mi w oczy przez komin. Przypomniałem sobie mantrę, szeptaną mimowolnie, ilekroć niebo przecinał meteor, jakby miał położyć kres życiu.
Przyjechałem na rodzinne łąki i siedzę w blaszanym domu. Nie widzę z niego gwiazd. Kiedyś spadały mi w oczy, teraz rozpierzchły się w bezmiarze nieboskłonu.
2 lipca 2014
Szokdziang jest pisarzem i blogerem; w styczniu 2014 roku rządowe media informowały o zakończeniu programu osiedlania koczowników w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.