Tulku Tenzin Delek został bezpodstawnie zatrzymany 7 kwietnia 2002 roku w Njagczu, w prefekturze Kardze prowincji Sichuan. Dwanaście lat temu. Teraz jest ponoć przetrzymywany w zakładzie karnym w chińskim mieście Dazhou.
Oskarżonego o „powodowanie wybuchów i próbę obalenia rządu”, skazano go na karę śmierci, którą zamieniono potem na dożywocie. Za całą sprawą stał ówczesny szef służby bezpieczeństwa Zhou Yongkang, który uczynił Tulku Tenzina Delka najbardziej znanym więźniem politycznym Tybetu w XXI wieku. Wielokrotnie mówiono o nim na arenie międzynarodowej. Drugiego oskarżonego, Lobsanga Dhondupa także skazano na śmierć – i natychmiast stracono.
Dla tysięcy Tybetańczyków ze wschodniego Khamu Tenzin Delek Rinpocze jest przewodnikiem duchowym i autorytetem moralnym. Jego katorga przepełnia ich serca niewysłowionym bólem. W ciągu ostatnich dwunastu lat w całym regionie nie świętowano niczego na wesoło. Starsi wypłakują oczy, bo boją się, że nie zobaczą swego mistrza przed śmiercią. Ponad trzydzieści tysięcy osób zdążyło złożyć podpis albo odcisk palca pod tą czy inną petycją, które wożono do najwyższych przywódców w Chengdu i samym Pekinie. Ludzie protestowali, żądali ponownego rozpatrzenia sprawy, byli bici, aresztowani i skazywani, dzieląc ból i upokorzenia nauczyciela.
W 2007 roku Rongje Adrak, koczownik z Lithangu, wszedł na podium podczas dorocznych wyścigów konnych, żeby zawołać do mikrofonu: „Jeśli nie pozwolą wrócić do Tybetu Jego Świątobliwości Dalajlamie, nigdy nie zaznamy szczęścia ani wolności religijnej. Tenzin Delek Rinpocze musi zostać uwolniony”. Dostał za to osiem lat więzienia.
O urodzinach czy rocznicy uwięzienia Tulku Tenzina Delka pamięta także – modląc się, demonstrując, śląc petycje – diaspora w odtworzonych na południu Indii klasztorach Sera i Ganden, w Nowym Jorku, Londynie.
Rok w rok ludzie zbierają się w Njagczu, żeby złożyć ofiary i modlić się przed portretami Jego Świątobliwości i Tulku Tenzina Delka. Żaden chyba protest nie jest naznaczony taką nieugiętością, oddaniem i desperacją. Ludzie pamiętają przesłanie, które Rinpocze nagrał dla nich w celi: „Niektórzy sądzą, że upominając się o mnie, pogarszają moje położenie. Ja mogę tylko powiedzieć, że jestem już na dnie i że gorzej być nie może. Nic więc nie przemawia przeciwko wnoszeniu apelacji do wyższych sądów czy podejmowaniu innych inicjatyw w mojej sprawie”.
Kilka miesięcy temu, gdy zaczynał się Nowy Rok naszego kalendarza, partyjny kacyk z Lithangu ostrzegł młodszą siostrę Tulku Tenzina Delka, że jeśli za plecami lokalnych władz spróbuje starać się o zgodę na odwiedziny w więzieniu albo wznawiać sprawę przez adwokatów – sama wyląduje za kratami i pociągnie za sobą całą rodzinę.
kwiecień 2014