Amdo Dziampa: Gendun Czophel w więzieniu

Gendun Czophel opowiadał mi, że w tybetańskim rządowym więzieniu było mu lepiej niż w hotelu za granicą. Kiedy bandyci odsiedzieli już tam swoje, nie chcieli wracać do domów. Robili rundę po stołecznych klasztorach i gdy nie mieli co włożyć do ust, często wracali pod bramę, błagając: „Dobrodzieju, pozwólcie trochę pospać za kratami!”.

W więzieniu miałem dobrze – mówił mi. – Coco Me, Rakra Rinpocze i kilku innych arystokratów przynosiło mi jedzenie. Jadłem, ile chciałem, a resztą dzieliłem się ze współwięźniami. Rysowałem thangki i sprzedawałem je za pośrednictwem dziewczyny imieniem Czodron. Żyło mi się świetnie. Poza nazwą »więzienie« wszystko było tam zupełnie znośne”. Kiedy zaczynało zmierzchać, skazani wychodzili na dach, gdzie zwróceniu ku Potali modlili się do Tary i Czenrezika, składali pokłony, a potem wracali razem na dół.

Grywaliśmy też w madżonga. Często na partyjkę wpadali mnisi z Namgjalu. Skąd wiedzieli, że będzie gra? Kładło się wtedy na dachu czerwony szal, który był umówionym sygnałem. Zjawiali się jak w zegarku. Było to bardzo miłe. Początkowo trzymali mnie cały czas w biurze i nikt nie chciał powiedzieć, jakiej to zbrodni miałbym się niby dopuścić. Mogłem tylko zgadywać. Byłem przekonany, że nasz rząd dostał jakąś informację od Brytyjczyków, którzy musieli nabrać poważnych podejrzeń, gdy przez dwanaście czy trzynaście lat zbierałem w Indiach materiały do pracy nad historią Tybetu”.

Anglicy wiedzieli o wszystkim. Wysyłali za mną szpiegów. Interesowało ich, co robię i czego nie robię. Wracałem do kraju przez Mon Tałang, musieli iść za mną aż do Lhasy. Nagadali czegoś rządowi Tybetu i trafiłem za kraty. Tak sobie to wszystko poukładałem. Oskarżyli mnie o szpiegostwo, ale ja nigdy nie byłem niczyim agentem. Zarzucali spiskowanie komuś, kto nie spiskował, i w dodatku nie mieli żadnych dowodów. Naprawdę dla nikogo nie pracowałem, ale strasznie się bałem, że zaraz obetną mi ręce albo wyłupią oczy. Modliłem się wtedy do Tary”.

Trzymali mnie nie w samym więzieniu, tylko w dużym domu nad nim, w majątku arystokratycznego rodu. Nie miałem różańca, więc po odmówieniu modlitwy Tary wycinałem karb na drewnianej ścianie. Z czasem pokryłem nimi całą izbę. Pewnego dnia przełożony przysłał mi wiadomość: »Od dziś nie wolno ci przebywać w Lhasie. Zostajesz przeniesiony do więzienia Szol. Po przybyciu na miejsce otrzymasz pięćdziesiąt batów«. Ogłosili to publicznie”.

Gendun Czophel mógł zawsze liczyć na ministra Surkhanga. On i jego znajomy, łucznik oraz wysoki urzędnik w stanie spoczynku, byli uczniami Genduna. Chłostę wymierzał w pośladki klęczącego skazańca ragjapa, noszący miękki kapelusz z szerokim rondem obszytym futrem o długim włosiu. Łucznik przekupił kata, który markował tylko uderzenia, bijąc nie ofiarę, a ziemię. Wdzięczność Genduna Czophela nie miała granic. W położonym na przedmieściach Szolu spędził trzy lata.

Próbowali mu pomóc duchowni z kolegium Lubum klasztoru Drepung, w którym kiedyś był mnichem. Zabiegali o złagodzenie oskarżenia i zwolnienie. Gendun Czophel przysiągł im, że nie uczyni nic przeciwko rządowi Tybetu, i w końcu go wypuszczono. Przed przekroczeniem bramy musiał zgodnie z obyczajem odczytać sentencję urzędowego wyroku, czemu przysłuchiwali się wszyscy współwięźniowie.

Kiedy skończył, obwieszczono: „Gendun Czophel popełnił ohydne przestępstwo. Był tajnym agentem czerwonych Rosjan, pierwszym rosyjskim szpiegiem działającym na szkodę rządu Tybetu. W tym roku Jego Świątobliwość kończy jednak trzynaście lat, co może oznaczać pojawienie się pewnych przeszkód, w związku z czym skazany zostaje uwolniony”. Czy był winny? Wszystko zależy od tego, jak się zdefiniuje „tajnego agenta”. Tak nazwali go Brytyjczycy. Dwanaście lat studiował naszą historię. On też odkrył na przykład, że Ganges ma źródła w Tybecie. Anglicy wiedzieli, że posługuje się biegle wieloma językami, i nie spuszczali go z oka. A w końcu wsadzili za kraty.

 

 

 

Amdo Dziampa (1911-2002) był najwybitniejszym malarzem tybetańskim w XX wieku, a Gendun Czophel (1903-1951) najbardziej wpływowym intelektualistą, pisarzem, artystą, działaczem (choćby twórcą godła rodzimej partii komunistycznej) i skandalistą tamtego stulecia.

 

RACHUNEK BANKOWY

program „Niewidzialne kajdany” 73213000042001026966560001
subkonto Kliniki Stomatologicznej Bencien
46213000042001026966560002

PRZEKIERUJ 1,5% PODATKU