Władze chińskie każą Tybetańczykom „trzymać się z daleka od wszystkiego, co ma związek z abhiszeką Kalaczakry”, której udziela w Indiach Dalajlama.
Według organizatorów w Bodh Gai jest już ponad sto tysięcy wiernych z osiemdziesięciu państw. W tym roku Pekin zorganizował bezprecedensową kampanię – obejmującą bezprawne konfiskowanie paszportów, zmuszanie do powrotu do kraju groźbami karania całych rodzin, wstrzymanie wycieczek do Nepalu i formalne „uszczelnienie” granicy – żeby uniemożliwić Tybetańczykom i chińskim buddystom udział w ceremonii, której główna część rozpocznie się 10 stycznia.
Tybetańskie źródła emigracyjne podają, że do Tybetu zawróciło co najmniej siedem tysięcy osób, żeby nie narażać bliskich. Dalajlama zapewnił rodaków i wiernych z Chin, że jeśli darzą go „autentycznym oddaniem i pragną przyjąć abhiszekę Kalaczakry, mogą żarliwie modlić się o to podczas głównej ceremonii” i z całą pewnością „otrzymają przekaz oraz błogosławieństwa” (co wedle tradycyjnych nauk wymaga osobistego udziału w rytuale).
Władze prefektury Deczen (chiń. Deqin) w Yunnanie rozesłały do „wszystkich właściwych departamentów” rozporządzenie, zgodnie z którym ceremonia w Indiach jest „nielegalna”, podobnie jak zdjęcia, filmy i wszelkie informacje na jej temat. Za ich rozpowszechnianie grożą kary od dziesięciu dni do pięciu lat pozbawienia wolności.
Tak samo karane ma być również „organizowanie ceremonii poparcia” dla rytuału Kalaczakry, które zgodnie z przywołanym przepisem stanowią „zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”.