Nepalska policja zatrzymała Tybetańczyka, który zmieścił na Facebooku swoje zdjęcie z tybetańską flagą i rozesłał listy do ambasad w Katmandu.
Czterdziestoletni Adak opublikował zdjęcie 10 marca, w rocznicę tybetańskich powstań przeciwko chińskim rządom. Kilka dni później fotografię pokazali mu policjanci przy stupie Boudha. Kiedy potwierdził, że to jego zdjęcie, został zabrany na komisariat. W trakcie był szarpany i kopany, ale jak powiedział International Campaign for Tibet (ICT), „później już go nie bito”.
Tybetańczyk był przetrzymywany w areszcie od 14 do 22 marca. Zwolniono go po interwencji nepalskiej organizacji praw człowieka.
Adak należy do grupki Tybetańczyków, którzy od 2008 roku próbują protestować w Nepalu przeciwko chińskim rządom w Tybecie. Ponieważ z każdym rokiem „staje się to trudniejsze”, działacze szukają „mniej widowiskowych” metod, pisząc na przykład listy do ambasad państw demokratycznych i publikując w mediach społecznościowych.
„Nie mam pojęcia, skąd nepalska policja wie o zdjęciu na Facebooku – mówi Adak. – Możemy się tylko domyślać, że to sprawka Chińczyków. Nasza sytuacja w Nepalu jest dziś niemal tak trudna jak w Tybecie”.
Tybetańska społeczność jest niewątpliwie kartą w stosunkach Katmandu z Pekinem i płaci bardzo wysoką cenę – choćby dramatycznego uszczelnienia granicy czy niemożności organizowania imprez o wydźwięku „politycznym” – za zacieśnianie współpracy gospodarczej i chińską „pomoc” dla Nepalu.