Oser: Grzebanie w telefonach

Przed kilkoma dniami Radio Wolna Azja podało, że Pekin przysłał do Lhasy specgrupę, która od 8 marca kontroluje telefony mnichów klasztorów Drepung i Ganden oraz Dżokhangu i Ramocze. Zapowiedziano, że inspekcja w stołecznych świątyniach potrwa ładnych parę miesięcy. Wszyscy duchowni, w których komórkach zostaną wykryte wiadomości lub obrazy „godzące w bezpieczeństwo państwa”, poniosą „surowe konsekwencje” z aresztowaniem włącznie.

Innymi słowy, w tej chwili zastępy fachowców grzebią w telefonach lhaskich mnichów. Zakładanie, że coś ujdzie ich uwadze, byłoby skrajną naiwnością.

Prowadzenie operacji na taką skalę w celu znalezienia kilku zakazanych obrazków czy haseł wydało mi się na tyle ekscentryczne, że podzieliłam się swoimi wątpliwościami na Twitterze. Nie czekałam długo na odzew.

„Obawiam się, że zadanie specgrupy nie sprowadza się do polowania na wywrotowe treści – napisał pewien obywatel sieci. – Nawet jeśli nic nie znajdą, wykorzystają okazję do zainstalowania programów szpiegujących. Gdyby szło tylko o zdjęcia albo wiadomości, nie musieliby się tak fatygować, wystarczyłby im działający system cenzurowania sieci”.

„Jestem przekonany, że nie sprawdzają telefonów w obecności mnichów – dodał drugi. – Pod płaszczykiem kontroli coś im wsadzą, najpewniej program szpiegujący, zwłaszcza przy systemie Android. To straszne zagrożenie dla osób, które nie mają pojęcia o bezpiecznym posługiwaniu się takimi urządzeniami”.

Jasne, że nie pracują na oczach mnichów. Już wiemy, że specgrupa każe zebrać wszystkie telefony w klasztorze i zwraca je po kilku dniach. „Kontrolerom” zawsze towarzyszą uzbrojeni po zęby żołnierze policji paramilitarnej. Często przy okazji przeprowadzają rewizję, przetrząsając kwatery dwóch czy trzech mnichów (z tym że od marca 2008 roku nie ma w tym właściwie nic niezwykłego).

Na Twitterze pytałam też, czy cała ta operacja może mieć po prostu charakter zastraszający.

„Moim zdaniem to raczej zapowiedź następnego kroku – usłyszałam w odpowiedzi – którym będzie, przynajmniej w niektórych miejscach, konieczność zarejestrowania aparatu do połączenia się z internetem”.

Nie dalej jak wczoraj znalazłam w sieci oficjalne wyniki najnowszych badań, wedle których 66,9 procent chińskich aplikacji na smartfony zbiera prywatne informacje użytkowników. Najbardziej zagrożone wyciekami są rejestry rozmów, esemesów i książki adresowe. Podają, że „naruszono prywatność” 34,5 procent użytkowników chińskiej telefonii komórkowej. Wyciekające wrażliwe dane, niezwiązane z działaniem aplikacji, obejmują treść wiadomości, namiary GPS i tak dalej.

Zainstalowane aplikacje rejestrują rozmowy, wiadomości, numery z książek adresowych, nawet jeśli te zostaną przez użytkownika usunięte: „Sczytanie danych jest równoznaczne z ich skopiowaniem. Aplikacja czeka następnie na połączenie z internetem i przesyła zebrany materiał na serwer”, zatem kasowanie nie jest „skuteczną gwarancją ochrony prywatności”.

Krótko mówiąc: siłowy resort mocarstwa okazuje niezwykłe zainteresowanie określonej grupie w określonym miejscu, odbierając jej na pewien czas telefony, aby wywołać grozę i zainstalować oprogramowanie szpiegujące, które będzie śledzić owych ludzi i gromadzić o nich informacje bez ich wiedzy. Zarzucenie takiej sieci na dużym obszarze równa się zmienieniu komórki w każdej kieszeni w prywatnego policjanta i donosiciela.

Warto zapamiętać filmy propagandowe, emitowane niedawno przez rządową CCTV i pokazujące Tybetańczyków aresztowanych i skazanych na drakońskie kary z powodu postów o samospaleniach, zamieszczanych na QQ i WeChat – serwisach, korzystanie z których (czy to za pośrednictwem komputera, czy telefonu) można spokojnie uznać za wysłanie zaproszenia bezpiece.

Kilka lat temu jakiś dziennikarz pisał o „namacalnym strachu Tybetańczyków”. Dziś każdy może go sobie wymacać w kieszeni i rozpętać piekło kilkoma naciśnięciami palca. Wygląda na to, że mamy kolejną narodową specjalność – i sposób na kontrolowanie Tybetańczyków na odległość przez złośliwe oprogramowanie.

 

 

16 marca 2013

 

 

Za High Peaks Pure Earth

RACHUNEK BANKOWY

program „Niewidzialne kajdany” 73213000042001026966560001
subkonto Kliniki Stomatologicznej Bencien
46213000042001026966560002

PRZEKIERUJ 1,5% PODATKU