Adwokaci udali się wtedy do Zarządu Służby Więziennej prowincji Qinghai, gdzie urzędnik niższego szczebla poinformował ich, że skazany „nie uznał swojej winy i nie współpracuje z komendanturą więzienia”, co „wyklucza możliwość widzenia z uwagi na drażliwy charakter tej sprawy”.
CZYTAJ DALEJBratnia „pomoc” przypomina bardziej obsikiwanie własnego terytorium w odległym „regionie autonomicznym”. Tybet podzielono jak tort, po którego kawałki wyciągają się ręce z prowincji, chcących zarobić na wielkim programie „rozwijania ziem zachodnich”. Przy okazji, ku wiecznej chwale, nadają lub zmieniają nazwy budynkom i ulicom, zapełniając mapy niezliczonymi alejami Guangzhou, centrami handlowymi Szanghaj czy Taizhou albo wieżowcami Shandong.
CZYTAJ DALEJ