Ludzie potrzebują żywności i schronienia, ale wolność jest im niezbędna niczym czyste powietrze, bez którego gasną i obracają w plastikowe lalki, poddające się cudzej woli i manipulacji.
Kiedy wolność odbiera nam gwałtem reżim lub despota, coś w nas pęka i zmieniamy się w myszy, które kryją się po kątach i trzęsą ze strachu przed kotem.
Budda powiedział, że „wolność jest szczęściem, a zależność cierpieniem”. Choć ukazał nam ścieżkę do wolności, wielu cytujących jego nauki, dziwnym zrządzeniem losu z całej siły trzyma na postronku bliźnich. Najwyraźniej nieszczególnie cenią to przesłanie.
Wielu bogatych i wpływowych zaprzedaje wolność własnej chciwości. Kiedy o nich myślę, chce mi się płakać. Wykorzystują zgromadzone pieniądze do bawienia się cudzym życiem i wolnością. Depczą, niszczą, odbierają przyszłość, praktycznie zmieniając ludzi w niewolników.
Za miraż takiej władzy i bogactwa wielu gotowych jest oddać ciało, mowę i umysł, godzić się na wszystko, znosić upokorzenia, ból i tortury.
Kiedy despoci gwałcą prawa ludzi, którzy – choć przez to cierpią – w gruncie rzeczy nie zdają sobie sprawy z wagi wolności, można tylko płakać. A to cała nasza codzienność.
Człowieka, który nas dręczy, więzi, bije, próbuje zabić, można pokonać. Jeśli jednak korzystanie z naszych praw – wolności myśli, słowa, wiary, podróżowania – uzależnione jest od innych, najprawdopodobniej zostaną one okrojone. W takich okolicznościach trudno się w pełni „wyrazić”, to zaś musi odbić się na danej nam inteligencji i sile.
Jeśli uda się wam kiedyś postawić i nie być od nikogo zależnym, przekonacie się, co to znaczy być sobą i móc urzeczywistniać własny potencjał. Odkryjecie swój rozum i siłę. A wraz z nimi własne miejsce w świecie. I zacznie żyć naprawdę.
Choć wolność, jak powiedziano, wymaga siły wewnętrznej i niezależności, nie wolno jej mylić ze złą skłonnością do folgowania sobie we wszystkim, nie oglądając się na żadne wartości. Chamstwo, brak szacunku dla rodziców i starszych wolnością nie są. W istocie stanowią zaprzeczenie wszystkiego, o co walczymy.
Di Lhaden (właściwie: Lobsang Lhundrub) pochodzi z Pemy (chiń. Banma) w prefekturze Golog (chiń. Guoluo) prowincji Qinghai; jest mnichem, studiował w Instytucie Studiów Buddyjskich w Sertharze (chiń. Seda), w Sichuanie i w lhaskim Drepungu, skąd musiał wrócić w rodzinne strony w 2008 roku. W 2019 roku został uprowadzony przez policję, a następnie skazany na cztery lata więzienia za opublikowanie „podburzającej” książki. „Wolność” pochodzi ze zbioru Testamenty życia i śmierci, poświęconego brutalnej pacyfikacji tybetańskich protestów w 2008 roku.