Według tybetańskich źródeł władze chińskie przez dwa tygodnie więziły i maltretowały przełożonych klasztoru Draggo (chiń. Luhuo) w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan, żeby zmusić mnichów i lokalną społeczność do rozebrania trzydziestometrowego posągu Buddy.
Wielki posąg zbudowano z datków wiernych po trzęsieniu ziemi. Miał chronić lokalną społeczność przed kolejnymi katastrofami. Chińskim aparatczykom nie podobała się wielkość monumentu, wzniesionego kosztem ponad 40 milionów yuanów (25 mln PLN), kazali więc przykryć go kopułą, na którą Tybetańczycy musieli zebrać dodatkowy milion (636 tys. PLN).
Kiedy władze wydały nakaz zniszczenia posągu, zatrzymano opata i zarządcę świątyni. Protestujących duchownych głodzono, bito i straszono przez dwa tygodnie, demonstrując im miedzy innymi skuteczność systemu monitorowania użytkowników internetowych komunikatorów i platform. Do udziału w rozbiórce – pod groźbą konfiskaty materiałów budowlanych i relikwii, którymi zgodnie z tybetańską tradycją wypełniono figurę – zmuszono mnichów i mieszkańców okolicznych osad. Ci, którzy „nie stawili się albo sprzeciwiali”, byli zatrzymywani i przesłuchiwani.
Do Draggo ściągnięto dodatkowe siły policyjne, wystawiono posterunki na szosach i ulicach, zakazując Tybetańczykom opuszczania okręgu. Policja kategorycznie zabroniła robienia zdjęć i rozmawiania o rozbiórce, przez co „informowanie o niej jest bardzo ryzykowne”.
Mieszkańcy regionu mają poczucie, że szykany są „karą” za wcześniejsze protesty, po których przed klasztorem wystawiono policyjny komisariat.