Tradycja wymaga trzynastokrotnego pokonania „zewnętrznego” kręgu, nim wejdzie się na „wewnętrzny”, docierając do sanktuariów takich jak klasztor Gjandrak. W 2002 roku mogłam zrobić tylko jedno większe okrążenie, nie spełniłam więc warunku, różnie tłumaczonego w tradycyjnych podaniach. Najbardziej znane mówi o kobiecie, której dziecko wpadło do rwącej rzeki, gdy pochyliła się, by nabrać wody. Lama doradził pielgrzymkę i obejście góry Kailaś trzynaście razy, żeby ukoić żal i na nowo odnaleźć w sobie wolę życia. Nie ulega wątpliwości, że specyficzna liczba musi mieć swoje znaczenie. Uporawszy się z wyzwaniem, wielu pielgrzymów składa uroczyste ślubowanie, na przykład chronienia życia każdej istoty i niejedzenia mięsa. Dla wątpiących mamy drugi zestaw legend o nieszczęściach, jakie spadały na tych, którzy postanowili wkroczyć na wewnętrzny krąg bez zalecanego przygotowania. Strzeżonego Budda strzeże.
Internetowe wpisy nie pozostawiają jednak żadnych złudzeń: wewnętrzny krąg dawno otwarto dla turystów, dla których klasztor Gjandrak jest „punktem widokowym” oraz „narodową atrakcją turystyczną klasy 4A”. Wystarczy kupić bilet za 200 yuanów, by wtoczyć się autobusem pod samą świątynię i zacząć obfotografowywać się na tle śnieżnobiałych czortenów. Głupie to i smutne.
Dziesięć lat temu opublikowałam apel o zostawienie w spokoju świętej góry i jeziora Manasarowar. „W lipcu 2011 roku – tłumaczyłam – podróżni pisali, że wokół Kailaś poszerza się stare i buduje nowe drogi. Wkrótce potem samochody wjeżdżały już na zbocza i pojawiły się informacje o stawianiu na nich słupów. Zaczęłam grzebać i szybko odkryłam, że pekińska grupa Guofeng podpisała z władzami TRA »kontrakt« na Kailaś, którym napędza sprzedaż swoich akcji i obiecuje budowanie punktów widokowych, hoteli i restauracji, przyjazne środowisku samochody, dostęp do tlenu i inne wygody”. Nie musiałam fantazjować: los sanktuariów, przepuszczonych już przez biznesową maszynkę do zarabiania pieniędzy, mówi sam za siebie.
„Okrążanie świętych gór i jezior jest pradawną tradycją, wedle której religijne doświadczenie wymaga wysiłku, »pracy kości«. W sanktuarium nie trzeba szos ani toczących się po nich autokarów. Wręcz przeciwnie, nie są tam one mile widziane, przyciągają bowiem określony typ człowieka. W języku antropologii kulturowej nazwalibyśmy to »turystycznym imperializmem«, który niszczy i plugawi świętość tych miejsc. Buddyjski naród od wieków czcił i chronił w nich wszystko: każdy kamień, źdźbło, każdą kroplę wody. Cała ludzkość zna pojęcia »kulturowego środowiska« i »naturalnego dziedzictwa«, wszyscy więc jesteśmy im winni najwyższe poszanowanie”.
Do mojego apelu dołączył nieodżałowany Elliot Sperling, pisząc, że „deptanie historycznej świętości w imię zysku chińskich inwestorów jest policzkiem nie tylko dla Tybetańczyków, ale i pielgrzymów z Indii, którzy czczą tę górę jako siedzibę Śiwy. Oser cytuje Wang Lixionga, mówiącego o rozszarpywaniu Tybetu – niczym zwłok podczas tradycyjnego pogrzebu – i żerowaniu na jego duchowej kulturze. Protest został dostrzeżony za granicą, ale jeśli mamy zapobiec katastrofie, potrzebne są zdecydowane działania”.
Nie skończyło się jednak na przewidywalnym triumfie chciwości i dewastacji środowiska naturalnego (w sieci pojawiły się już filmy ze stertami plastikowych butelek, toreb i innych śmieci). Klasztorem, podniesionym takim trudem z ruin, w które obróciła go rewolucja kulturalna, znów zainteresowały się władze. Rozkochany w nowomowie lokalny komitet partii chwali się zdjęciami aparatczyków, którzy „zaszczepiają mnichom poszanowanie jedności i miłość do macierzy, wciągając na maszt czerwony sztandar”. Towarzysz Jesze Lhagjal, przewodniczący klasztornego komitetu zarządzania, „tłumaczy zasłuchanym mnichom, że muszą być oni politycznie pewni, kompetentni w kwestiach religijnych, wiarygodni moralnie, postępowi i zawsze gotowi do wypełniania swoich obowiązków”. W ostatnich latach kilkunastu duchownych przeszło niezliczone kampanie, na przykład „wzmacniania jedności i budowania pięknego Tybetu”, „studiowania ducha V plenum XIX komitetu centralnego i siódmego forum roboczego” czy „wspierania armii i miłowania ludu”. Dzień jak co dzień w wewnętrznym kręgu buddyjskiego sanktuarium na zboczu świętej góry.
1 maja 2021