Gesty i zwyczaje, które służą wyrażaniu szacunku w różnych tradycjach, kształtowały się przez setki lat. Przenoszone na Zachód, często tracą złożoność i głębię. Małpowanie ich bez autentycznego zrozumienia przypomina noszenie niedopasowanych ubrań. Uwiera, drażni i świerzbi. Dyscyplina staje się kaftanem bezpieczeństwa i wywołuje bunt, a potem rozbrat, co wyrządziło już ogromne szkody „zachodniemu buddyzmowi”. Remedium wydaje się druga skrajność, czyli porzucenie wszelkiego protokołu, tyle że z kąpielą wylewa się wtedy szacunek i cześć, które odróżniają duchową przyjaźń od emocjonalnych potrzeb. Ta asymetria (irytująca zachodnie umysły skojarzeniami z patriarchatem) przypomina, że nie idzie w tym o osobę, a o rolę pełnioną przez nauczyciela.
CZYTAJ DALEJ