Kiedy dojechaliśmy na komisariat, kazali mi zaczekać w jakimś magazynku. Po chwili weszła tam tłusta policjantka i rzuciła od progu:
– Wypowiadaliście się w Internecie o protestach na Tiananmen?
– O czym?
– Pisaliście coś?
– Ale o czym?
– Przecież mówię.
– Nigdy.
Tu gruba znikła, wycedziwszy, że nie zajmuje się moją sprawą.
Po kilku minutach zaszczycił mnie oficer Zhang, który zdradził, że ma syna i że kiedy był w moim wieku, strzegł spokoju na Placu Niebiańskiego Spokoju. Powiedział też, że to nie czas na demokrację, ponieważ w Chinach istnieje tylko jedna partia polityczna.
Po wyjściu Zhanga pojawił się Wang. On też nie zajmował się moją sprawą, ale, jak wyjaśnił, był akurat na dyżurze. Sprawnie odtworzyliśmy konwersację, którą prowadziłem już z tłustą. Po wszystkim wyjął z kieszeni kartkę i zapytał:
– T, W, I, T, T, E, J kropka C, O, M. To wasza strona internetowa?
– Nigdy o niej nie słyszałem – odparłem.
Podał mi kartkę, a ja wyjaśniłem, że zrobił literówkę: na końcu powinno być „r”, nie „j”.
– Ale wasza? – nie ustępował.
Wyjaśniłem, że niestety nie, choć byłoby to moim marzeniem, ale nie bardzo chciał mi uwierzyć.
20 czerwca 2010
Jason Ng jest jednym z najbardziej znanych chińskich blogerów. W internetowym slangu „zaproszeniem na herbatkę” nazywa się wezwanie na komisariat na ostrzegawczo-zastraszającą rozmowę, która często okazuje się zapowiedzią poważnych kłopotów.