Jeśli będziecie szli sami wiecie jaką ulicą w Lhasie i ktoś nagle zaczepi was, pytając, czy macie komórkę, bez wahania odpowiedzcie: „nie, skąd, w życiu”. Czyżby znowu się zaczęło? W żadnym razie, zwyczajnie nigdy nie przestało. Teraz najwyraźniej szczególnie interesują ich nasze piosenki.
***
Znajomi wrócili właśnie z Lhasy i mówią, że wszędzie roi się od funkcjonariuszy Biura Bezpieczeństwa Publicznego, którzy przeglądają zdjęcia i piosenki w telefonach komórkowych Tybetańczyków. Upodobali sobie zwłaszcza koczowników i przyjezdnych. Po prostu żądają telefonu i zaczynają w nim gmerać – bez słowa wyjaśnienia. Czasem pouczają jeszcze, żeby nie ściągać Szertena i takich jak on.
9, 10 lutego 2011
Anonimowe opisy typowych „przygotowań” do „drażliwych” terminów: przypadającego tym razem w marcu Nowego Roku kalendarza tybetańskiego oraz rocznic powstania z 1959, stanu wojennego z 1989 i fali protestów z 2008 roku.