Według lokalnych źródeł na początku sierpnia władze chińskie „z dnia na dzień” wprowadziły w Lhasie „nadzwyczajne środki bezpieczeństwa”, między innymi „formalnie zobowiązując do donoszenia kurierów”.
Policyjne wzmożenie ma związek z Szotonem, popularnym świętem, które kończy „letnie odosobnienie” w klasztorach buddyjskich i ściąga do Lhasy tysiące wiernych, chcących zobaczyć konkurs tradycyjnych tybetańskich trup operowych oraz gigantyczny obraz Buddy, rozpościerany na stoku przed klasztorem Sera. W zeszłym roku festiwal „poddano sinizacji”, dołączając zespoły z Chin.
W związku z tygodniowym świętem, które tym razem rozpoczęło się 4 sierpnia, „zawsze wyprowadzano na ulice policję, ale teraz dosłownie roi się od mundurowych i tajniaków”. Według komunikatu stołecznego Biura Bezpieczeństwa Publicznego pierwszego dnia „1200 funkcjonariuszy sprawdziło ponad 2000 miejsc, wystawiło 65 blokad i skontrolowało 24000 pojazdów”.
Chińskie media podają, że w ramach „programu pilotażowego” policja „zwerbowała do współpracy” kurierów, którzy pracują w prywatnych firmach i „na ochotnika” pomagają funkcjonariuszom w „patrolowaniu i prewencji”, najwyraźniej stanowiąc nowym element „ludowej milicji”.
Władze zwiększają też kontrolę nad mediami społeczności. Do tej pory Tybetańczycy mogli założyć konto, wpisując numer telefonu, pod koniec lipca ogłoszono jednak, że wszyscy użytkownicy muszą zarejestrować się ponownie i podać dane osobowe oraz numer dowodu tożsamości. Osoby, które nie dopełnią tego wymogu, „będą wzywane na policję”.
Podczas legitymowania funkcjonariusze „kontrolują telefony Tybetańczyków, sprawdzając, czy ludzie korzystają z wirtualnych sieci prywatnych (VPN)”, pozwalających obejść „internetowy wielki mur” chińskiej cenzury. Policja poinformowała, że na początku sierpnia – w ramach „kontroli całego internetu i ulic miasta” – zatrzymano za to trzy osoby, które „zostały zwolnione po nałożeniu kary administracyjnej”.