Taszi Łangczuk – biznesmen i społecznik z Juszu (chiń. Yushu) w prowincji Qinghai, monitujący władze wszystkich szczebli o zapewnienie „konstytucyjnego” miejsca językowi tybetańskiemu w systemie oświaty, skazany na pięć lat pozbawienia wolności za rozmawianie o tym z zagranicznym dziennikarzem i systematycznie nękany po wyjściu z więzienia – został zatrzymany przez policję.
Według tybetańskich źródeł „przyszli po niego 8 listopada. Nie wiadomo, za co i gdzie go trzymają. Bliscy próbowali się czegoś dowiedzieć, ale nic nie wskórali”.
Mimo wielokrotnych „ostrzeżeń” trzydziestodziewięcioletni Tasz Łangczuk nie zrezygnował z walki o zachowanie języka tybetańskiego.
W zeszłym roku został aresztowany i pobity za opublikowanie posta, w którym skarżył się, że odmówiono mi „licencji” na otworzenie myjni samochodowej.