Niezależne media ujawniły partyjne instrukcje, dotyczące sposobu informowania o Panczenlamie i buddyzmie tybetańskim.
Według serwisu China Digital Times w lutym cenzorzy „ministerstwa prawdy” Komunistycznej Partii Chin zabronili mediom publikowania na pierwszych stronach noworocznych życzeń Gjalcena Norbu, którego w 1995 roku władze w Pekinie mianowały „autentyczną inkarnacją” Panczena Rinpoczego po uprowadzeniu chłopca, wskazanego zgodnie z tybetańską tradycją buddyjską przez Dalajlamę.
Partia – która od zeszłego roku prowadzi kampanię „sinizowania” religii – poleciła także „kontrolować temperaturę” internetowych komentarzy, by „nie promować i nie podsycać zainteresowania buddyzmem tybetańskim”.
Gjalcen Norbu tylko raz, w 2015 roku, zdawał się, wzorem swego nieustraszonego poprzednika, mówić w imieniu rodaków, ostrzegając publicznie, że utrzymywanie limitów liczby duchownych w klasztorach może zagrozić trwanie tradycji buddyjskiej. Potem jedynak rutynowo chwalił politykę Pekinu, a w ostatnim czasie – i to trafiało na czołówki chińskich mediów – wzywał do „sinizacji” buddyzmu tybetańskiego, co już na poziomie semantycznym oznaczałoby jej zagładę.