Pekin zorganizował seminarium tybetologiczne (14–16 sierpnia), w którym wzięło udział „ponad trzystu uczonych z całego świata”. Według raportu opublikowanego przez Departament Pracy Frontu Jedności (organu partii zajmującego się między innymi „grupami etnicznymi”) akademicy wezwali do posługiwania się chińskim terminem „Xizang”, a nie różnojęzycznymi odpowiednikami słowa „Tybet”, które „wprowadzają w błąd społeczność międzynarodową, sugerując większy obszar”.
„Tybet” (tyb. bod) odnosi się tu do płaskowyżu nazywanego obecnie „Tybetańskim Regionem Autonomicznym” (TRA) oraz terenów przyłączonych po chińskim najeździe do czterech sąsiednich prowincji Chin właściwych: Qinghai, Sichuanu, Gansu i Yunnanu. Ziemie te są dla zamieszkujących je od wieków Tybetańczyków czolka sum , „trzema dzielnicami” (U-Cang, Kham i Amdo), a dla Pekinu „pięcioma obszarami i regionami autonomicznymi” (chiń. wu shen qu). „Xizang” (dosłownie „Zachodni skarbiec”) odnosi się wyłącznie do TRA, który z grubsza pokrywa się z dzielnicą U-Cang i stanowi zaledwie trzecią, centralną część Tybetu „etnograficznego”, zamieszkiwaną przez połowę populacji tybetańskiej.
Według akademików „zdominowanie międzynarodowego dyskursu wymaga używania słów, które dokładnie oddają stanowisko Chin”, podczas gdy „większy Tybet odpowiada zgłaszanym od lat postulatom Dalajlamy”. Nazwę „Xizang” od kilku lat forsuje (na wzór „Xinjiangu”, czyli ujgurskiego Turkiestanu Wschodniego) anglojęzyczny partyjny tabloid Global Times.
Inicjatywa „wpisuje się w kampanię budowania wspólnoty narodu chińskiego”, ogłoszoną przez Xi Jinpinga w 2017 roku i obejmującą promowanie „wspólnego języka” oraz sinizację grup etnicznych i religii.