Grupa rodziców 27 kwietnia „demonstrowała” przed szkołą z internatem w Dengczenie (chiń. Dingqing), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, „błagając dyrekcję o zwolnienie dzieci do domów”, żeby – jak co roku – mogły pomóc w zbieraniu jarcy gumbu, głównego źródła dochodów w tym rejonie.
Według lokalnych źródeł kilkadziesiąt osób klęczało przed budynkiem, płacząc, szarpiąc kraty, podnosząc kciuki w tradycyjnym błagalnym geście i wołając o „wypuszczenie dzieci”, tradycyjnie pomagających w zbiorach maczużników, „grzybów gąsienicowych”, które osiągają astronomiczne ceny, gdyż medycyna chińska przypisuje im cudowne właściwości lecznicze.
Kilogram jarcy gumbu (Cordyceps sinensis, chiń. dong chong xia cao) kosztuje 260 tysięcy yuanów (ponad 140 tys. PLN), a maczużniki najwyższej jakości mogą być ponad dwa razy droższe. W regionach wiejskich byt wielu tybetańskich rodzin zależy od jarcy, a dzieci są najlepszymi zbieraczami „zimowych robaków”, które znajduje się na zboczach na wysokości powyżej 3500 m n.p.m. W „sezonie” – od kwietnia do czerwca – szkoły tradycyjnie zwalniały uczniów na weekendy albo ogłaszały tygodniowe „przerwy”, żeby pomóc w zbiorach.
Po proteście rodziców dyrekcja ogłosiła, że zwolnić część dzieci, „ale tego nie zrobiono”. Pojawiły się za to doniesienia, że uczniowie nie będą mogli opuszczać internatów nawet w czasie ferii.