Centralna Komisja Wyborcza z Dharamsali – krytykowana od miesięcy między innymi za zmienianie reguł w trakcie kampanii (co wykluczyło z udziału w drugiej turze jedynego kandydata, który otwarcie krytykował pojednawczą politykę „drogi środka”, opowiadając się nie za autonomią, a walką o niepodległość Tybetu) – po tygodniu liczenia podała nieoficjalne wyniki głosowania na sikjonga, „politycznego przywódcę” tybetańskiej administracji w Indiach.
Większość z niespełna 60 tysięcy ważnych głosów zdobył urzędujący szef gabinetu Lobsang Senge, krytykowany przez konkurentów głównie za zamiłowanie do własnych portretów. Komisja zapowiedziała, że nie uzna protestów związanych z trzema wariantami zapisu jego imienia – z „zielonej książeczki”, czyli uchodźczego dowodu tożsamości, karty do głosowania i tabeli wyników.
Samdong Rinpocze – pierwszy wybrany bezpośrednio premier tybetańskiego rządu na wychodźstwie – poinformował media, że nie oddał głosu w wyborach, ponieważ atakujący się nawzajem kandydaci prowadzili kampanię w stylu „nielicującym z tybetańskimi wartościami”.