Według niezależnych źródeł władze chińskie odbierają paszporty Tybetańczykom z prowincji Qinghai, Sichuan i Gansu; w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) zrobiono to już wcześniej.
Urzędnicy „chodzą od domu do domu, konfiskując dokumenty tym, którym udało się je zdobyć”. Właścicieli informuje się, że odzyskają paszporty po „wstawieniu nowych pieczątek”. Tybetańczycy są przekonani, że władze chcą w ten sposób uniemożliwić im udział w abhiszece Kalaczakry, wielkiej ceremonii buddyjskiej, którą w styczniu odprawi w Indiach Dalajlama. Podobna uroczystość ściągnęła z Chin dziesięć tysięcy Tybetańczyków w 2011 roku. Wracających do TRA poddano za karę dwumiesięcznej „reedukacji” i skonfiskowano tam dokumenty podróży.
Teraz restrykcjami objęto tybetańskich mieszkańców prowincji Chin właściwych. Paszporty zachowali tylko „posiadacze ważnych wiz biznesowych”, niemniej władze wzywają też Tybetańczyków do powrotu zza granicy. Według źródła Radia Wolna Azja (RFA) tybetańscy turyści w Nepalu odbierają telefony od krewnych, którzy proszą ich o natychmiastowy powrót, mówiąc, że aparatczycy grożą „konsekwencjami” nie tylko im, ale również urzędnikom wydającym paszporty.