Nocą na jałowy umysł spadł deszcz w miarowych odstępach błotnistych plusków
Mój! Krzyczało serce – jesteś mój
Okruszkami myśli nanizanych bezładnie na szpagat
Studzonych bezsennymi nocami głosów martwych pisarzy i znikających poetów.
Gdy rosłeś, ciało wzbierało w oczekiwaniu
Widząc cię z histeryczną ulgą splotłam palce
Śpiewałam pożyczone słowa w nadziei, że ucieszę ci nimi uszy
Ale zaraz zacząłeś biec, błagając niebo o otwarcie wyobraźni.
Kiedy ostatnim razem szukałam w Lingu śladów złotych kopyt
Widziałam porozrzucane przez ciebie myśli i obdartą mowę
Zdawałeś się to sępem żrącym byle ścierwo
To przestraszoną myszą na kurczącej się łące.
Koczownicy powiedzieli, żebym dała sobie z tobą spokój
Mówią, że w cichą wiosenną noc przystaniesz powąchać dym przy moim namiocie
Mam nie zdejmować zalatującego łojem kożucha z herbaty ani nie wyrzucać
Utopionych w nim much, bo tylko one nas łączą.
11 czerwca 2012
Autorka jest pisarką, blogerką, mieszka w Stanach Zjednoczonych.