W ostatnich latach kilkunastu mnichów klasztoru Gjandrak przeszło niezliczone kampanie, na przykład „wzmacniania jedności i budowania pięknego Tybetu”, „studiowania ducha V plenum XIX komitetu centralnego i siódmego forum roboczego” czy „wspierania armii i miłowania ludu”. Dzień jak co dzień w wewnętrznym kręgu buddyjskiego sanktuarium na zboczu świętej góry.
CZYTAJ DALEJNie tylko ja zachłystuję się wiatrem
Ale dziś wypatruję słońca
I czuję ulgę, że oddycham
CZYTAJ DALEJJest miejsce, które nazywa się ojczyzna
Jest szczęście, które nazywa się dom
Jest więź, która nazywa się rodzina
CZYTAJ DALEJCi, co zaspali, muszą pamiętać i czcić tych, którzy stali w pierwszym szeregu. To drogowskaz dla następnego pokolenia. Nie ma dla nas przyszłości bez szacunku i podziwu dla bohaterów.
CZYTAJ DALEJPotala przypomina mi pusty talerz
Drapieżcy w wojskowych mundurach
Pożarli nawet maślane lampki
CZYTAJ DALEJPromienne Słońce
Nie wędruj na zachód
Zostań, proszę, pośrodku nieba
CZYTAJ DALEJJeśli w piątym, siódmym, szóstym będziecie zwlekać
I nie przedostaniecie się do ukrytej krainy,
Niechybnie zrobią z was Chińczyków.
CZYTAJ DALEJMoja siła
Rosła dzięki tobie
Moja inteligencja
Wzięła się z ciebie
Moje nadzieje żywią się tobą
Oddajmy hołd
Pomordowanym bohaterom.
Złóżmy ofiary
Za zabitych.
CZYTAJ DALEJZeślijcie deszcz nektaru miłości tym, co wzniecają ogień nienawiści,
Błogosławcie im, by przejrzeli i dostrzegli,
Że byli sobie nawzajem kochającymi rodzicami,
I by dzięki temu pławili się odtąd w szczęściu i pomyślności!
CZYTAJ DALEJTybetańczycy stoją dziś w obliczu (celowo i nieumyślnie) wymuszanej kulturowej asymilacji, której duszna atmosfera stanowi śmiertelne zagrożenie dla ludzi i środowiska naturalnego, języka i kultury, tradycji i obyczaju.
CZYTAJ DALEJZhao Erfeng był ministrem odpowiedzialnym za pogranicze Yunnanu i Sichuanu pod koniec rządów Qingów. W latach 1905–8 wysłał swoją armię do Khamu, by utopić we krwi tybetańskie protesty. Tybetańczycy serdecznie go nienawidzili i nazywali „Zhao Tufu”, mordercą i dyktatorem. Zbrodniarz, który mordował ludzi, jak gdyby kosił trawę, i lubował się w niszczeniu wszystkiego, co tybetańskie, dla chińskich aparatczyków jest bohaterem.
CZYTAJ DALEJz domowego wątku
spłynęła ku źródłu
nie niepokojona przez nikogo łza
CZYTAJ DALEJAkt odwagi, jakim było zwykłe stwierdzenie faktu, mógł uratować cały kraj. „Jedno słowo prawdy”, jak chciał rosyjski pisarz Aleksandr Sołżenicyn, mogło „przeważyć cały świat”.
CZYTAJ DALEJTrzeba zrobić wszystko,
aby ci, którzy zginęli,
byli pamiętani jako ludzie,
nie statystyki.
CZYTAJ DALEJDo miasta trafiłem w 2009 roku. Na naszej wsi zostawiłem dwóch braci i siostrę. Byłem najstarszy. Jakieś dziesięć lat wcześniej rząd podzielił wspólną ziemię, przyznając po skrawku każdemu gospodarstwu, i od tej pory nie mieliśmy nic do roboty. Wystarczyło rano zaprowadzić zwierzęta pod ogrodzenie, a wieczorem wracały same. Wcześniej trzeba było je paść i każdego doglądać. W końcu uradziliśmy, że dla rodziny będzie lepiej, jak zarobię coś w mieście. Sołtys opowiadał wtedy, że władze okręgu szukają ludzi do sprzątania ulic. Mówił też, że nie dostanie się tej pracy bez rodzinnych koneksji albo znajomości w urzędzie, co oznaczało, że trzeba dać co najmniej owcę stojącemu wyżej aparatczykowi. Zrobiliśmy, jak radził, i w ten sposób zdobyłem posadę.
CZYTAJ DALEJKiedy przyjechaliśmy – wspomina Tenzin Tethong – ludzie nie potrafili powstrzymać łez. Zbiegali z góry, płacząc i krzycząc: »Patrzcie, to jest nasz Ganden. Zobaczcie, co z nim zrobili«.
CZYTAJ DALEJ