Dzwonek telefonu obudził mnie w moim mieszkaniu w Waszyngtonie. Usłyszałam szloch, rozpaczliwe zawodzenie, krzyki w dialekcie z rodzinnego Aczoku we wschodnim Tybecie. „Chłopcy, nie płaczcie, musicie być silni. Trzeba iść naprzód, patrzeć w przyszłość. Om mani peme hung, myślcie o Jego Świątobliwości Dalajlamie”. Nikt nie mówił do mnie. Po drugiej stronie panował chaos. Wiedziałam, że stało się coś strasznego.
CZYTAJ DALEJLudzie słyszą „Chiny” i myślą zaraz o wielkim murze, kung-fu, tofu oraz, ma się rozumieć, Konfucjuszu. Albo o pekińskich lub szanghajskich wieżowcach czy niezapomnianych igrzyskach olimpijskich, które dały świadectwo narodzinom nowego mocarstwa. Wszyscy zaczęli wierzyć, że kraj pożegnał się raz na zawsze z epoką upokorzeń i tragedii, że stał się naprawdę bogaty i potężny. I to nie tylko w kategoriach militarnych – Chiny mają dziś w rezerwie biliony dolarów i perspektywę zostania pępkiem świata.
CZYTAJ DALEJDo Chin z psim chwostem
Z okrytej bielą tybetańskiej ziemi
Od moich rodaków z Krainy Śniegu:
Chiny, zostawcie nas w spokoju
Pędzę, ścigam wszędzie swoją przyszłość
Co mi teraz po czerwonym dyplomie
Skoro wszystkie miejsca już zajęte
Gdziekolwiek pójdziesz, zajęte przez innych
Łzy smutku płyną jak rzeka
„Przyśnił mi się Longczen-la!”
Nie chcę otwierać oczu, żeby ten mityczny stwór
Nie rozpłynął się we mgle, jakby nigdy nie istniał.
CZYTAJ DALEJW tych dniach, kiedy wzbiera wiosenny wiatr, wieśniacy są rozdrażnieni, ich pokorne oczy wypełniają się pretensją, wargi kogoś przeklinają. Na skrzyżowaniu bez czerwonych luster, tropiących ptaki uwięzione w klatkach, leją gorzkie łzy, wyobrażając sobie, że plują komuś w twarz.
CZYTAJ DALEJ Sowa śpi rano we własnym łóżku
Nie z powodu ślepoty czy innych przypadłości,
Tylko dlatego, że ma takie życzenie.
Czyż nam nie świeci?
Czyż nie świeci na nasze?
W czasie rewolucji kulturalnej byłem w Pekinie, studiowałem na wydziale sztuk pięknych Centralnego Instytutu Mniejszości. Nieodpowiednie pochodzenie zamknęło przede mną szeregi czerwonej gwardii. Razem z innymi klasowo niepewnymi powołaliśmy więc „gwardię czerwonej sztuki” i działaliśmy „na odcinku literatury”. Było nas bodaj trzydzieścioro, sami zaprojektowaliśmy sobie opaski.
CZYTAJ DALEJśni mi się Tybet
w którym końskie kopyta dudnią o pierś ziemi
okrzyki herosów kruszą skały
noszę wysoko głowę
CZYTAJ DALEJPrzewodniczący Mao powiedział kiedyś, że władza wyrasta z lufy karabinu. Oczywiście przemoc może dać pewne krótkotrwałe rezultaty. Ale nie zapewni osiągnięcia dalekosiężnych celów. Spójrzmy na historię – z czasem umiłowanie pokoju, sprawiedliwości i prawdy zawsze zwyciężało okrucieństwo i opresję. Dlatego też żarliwie wierzę w niestosowanie przemocy. Przemoc rodzi przemoc. I oznacza tylko jedno: cierpienie.
CZYTAJ DALEJAni jednego miejsca
W którym dałoby się żyć i pracować
W szczęściu i spokoju
Daleko od domu
Mieszkam w trzydziestym szóstym wynajętym pokoju
z uwięzioną pszczołą
i pająkiem o trzech nogach
CZYTAJ DALEJW tamtych latach większość Tybetańczyków uczyła się w Pekinie w Centralnym Instytucie Mniejszości. Oni również powołali Czerwoną Gwardię, która nawiązała współpracę z naszą. Na początku sierpnia urządzili u siebie wielki wiec „obnażania i krytyki” Panczena Rinpoczego. Miało w nim uczestniczyć jakieś osiemdziesiąt osób – sami Tybetańczycy, uczniowie i nauczyciele z obu szkół. Wsiedliśmy w autobusy i pojechaliśmy aresztować Rinpoczego w jego kwaterze w akademii cesarskiej. Siedział w swoim pokoju, zupełnie spokojny i opanowany. Nie okazał cienia strachu.
CZYTAJ DALEJOpiekun mój odszedł w dal
Znikł klejnot pałacu Potala
Barbarzyńcy kradną nam życie
Wielki człowiek, który poświęcił życie marzeniu o wolności i równości, umarł w więziennej celi. Szedł przez życie świadomie, wpatrzony w przyszłość, odszedł z godnością.
CZYTAJ DALEJTak mi ciężko na sercu. Rząd Chin nie pozwala praktykować naszej religii. Zniszczyli nawet te maleńkie domki. Lepiej już umrzeć.
CZYTAJ DALEJTańczyła mając osiemdziesiąt pięć lat
Śpiewała po dziewięćdziesiątce.
Starzała się z wdziękiem
I umarła spokojnie.
Sztab czerwonej gwardii, który mieścił się w budynku, będącym dziś hotelem związkowym, kazał stawić się przedstawicielowi lhaskiej szkoły średniej i szkoły pedagogicznej. Pierwszą reprezentowałem ja, drugą wysoki chłopak z Szigace. Nie pamiętam, jak się nazywał. W sztabie byli dowódcy regionu wojskowego, Ren Rong i Zeng Yongya, a nawet kilku aparatczyków z administracji Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA). Wydaje mi się, że kierował nim wtedy Pan, szef wydziału propagandy. Te sztaby powołano na samym początku rewolucji. Pamięć już nie ta, ale dowodził chyba Tao Changsong albo Xie Fangyi.
CZYTAJ DALEJ