Dobry Lama, Gjalła Jiszin Norbu
Zasiadający na złotym tronie
On najwyższym opiekunem narodu tybetańskiego
Wczesnym rankiem 26 października 2011 roku doszło do eksplozji w ratuszu miasteczka Karma, w okręgu Czamdo, w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. Władze lokalne natychmiast wskazały winnego: klasztor Karma.
CZYTAJ DALEJNie mogę wiedzieć, czy chińskie gwiazdy filmowe czytają zagraniczne gazety, które piszą o zmienianiu Tybetu w disneyland, ale nawet jeśli, zapewne nie utożsamiają się z diagnozą, że „władze dławią dziś mnichów nie chińskim wojskiem, a tłumem nachalnych turystów”. Mając o sobie bardzo dobre mniemanie, zjeżdżają tu raczej w poszukiwaniu „duchowości” albo „praktyki buddyjskiej”.
CZYTAJ DALEJJego Świątobliwość Dalajlama udziela nauk religijnych. Ponad stu tybetańskich braci i sióstr podpaliło się dla naszej sprawy. Ciągle ich opłakuję i składam ofiary w ich intencji. Chce mi się wyć, więc wyję! Nie jesteśmy wolni! Taki nasz los. Wielu rodaków musi żyć w obcej ziemi. Nie pozwalają nam zobaczyć Jego Świątobliwości. Dlaczego nie możemy nic z tym zrobić?
CZYTAJ DALEJ„Świat kocha uchodźców, o ile są olimpijczykami”, napisał New York Times w czasie igrzysk w Rio. „Z jednej strony zachwycamy się ich reprezentacją, z drugiej – wieszamy na uchodźcach psy. Jak to możliwe? Za sprawą starej zasady: nie na moim podwórku. »Jednocześnie robimy się lepsi i gorsi – mówi pisarz Paul Auster. – W równym stopniu«”.
CZYTAJ DALEJDługa i kręta droga historii ludzkości dowodzi, że wszelki rozwój zawdzięczamy myślicielom i uczonym. Mamy też niezliczone przykłady na to, jak ciasny, schematyczny tradycjonalizm oraz fanatyczne nakazy religijne dławiły człowiecze aspiracje i wolność słowa. Intelektualista pozostaje wierny swoim przekonaniom i nie boi się mówić na głos, tak gdy depczą czyjąś wiarę, jak kiedy odbierają wolność.
CZYTAJ DALEJOkrutny wicher z północy
Nie kontentuje się przegnaniem żurawia na południe
CZYTAJ DALEJPrzed kilkoma dniami byliśmy w schowanej w hutongu wietnamskiej restauracyjce na „ostatniej wieczerzy” Andy’ego, dziennikarza New York Timesa, który od ośmiu lat mieszkał w Pekinie. Ciągle pamiętam nasze pierwsze spotkanie wiosną 2009 roku. Wysoki, męczył się i bezustannie wiercił na mojej tybetańskiej sofie. Nie nagrywał, tylko notował z niesamowitą szybkością. Opowiadałam o sobie i o brutalnej pacyfikacji protestów, które rok wcześniej przetoczyły się przez cały Tybet. W tamtym czasie bardzo się bałam i denerwowałam. Andy wyczuł emocje, którymi podszyty był mój śmiech. Artykuł zaczął od opisu dręczącego mnie koszmaru, w którym znów jestem w Lhasie i biegnę z płaczem za ciężarówką wypełnioną skatowanymi aresztantami, bo kiedy próbowałam ich sfotografować, okazało się, że zginął mi aparat.
CZYTAJ DALEJNie zabijać
Nie brać niczego, co nie zostało dane
Postępować w sposób prawy
Mówić prawdę
Mówić łagodnie
Dotrzymywać obietnic
Zwierzę w klatce
Fantom ukrywający się za promieniami światła
Wielki niedźwiedź ciskający kamieniami w księżyc
Przyczajone w cieniu robaki i mrówki
Pod koniec 2012 roku władze zaczęły wprowadzać politykę „dziewięciu obowiązkowych” w tybetańskich wioskach i klasztorach. Pierwsza powinność – posiadanie „portretów czterech przywódców”: Mao Zedonga, Deng Xiaopinga, Jiang Zemina i Hu Jintao – doprowadziła do wrzenia „obywateli sieci”, którzy, jak łatwo zgadnąć, głównie zadawali retoryczne pytania i złorzeczyli.
CZYTAJ DALEJJestem Tybetańczykiem, a więc nie Chińczykiem. Jako Tybetańczyk z chińskim dowodem osobistym jestem gotów wołać o prawa miliarda trzystu milionów ludzi, ale na pierwszym miejscu stoi dla mnie zawsze nasz kraj i jego wolność.
CZYTAJ DALEJWszędzie słychać krzyki
„Pali się!”
„Gorze świątynia!”
„Tu płonie człowiek!”
W modelu „jednego kraju dwóch systemów” nie przewidziano paszportów dla Tybetańczyków i Ujgurów, ale w tym roku wielu naszym udało się je zdobyć w prowincji Qinghai. Na wycieczkę do Tajlandii. Jednak w listopadzie władze nie dość, że wycofały się z tej szczodrości, to zaczęły konfiskować dokumenty wydane wcześniej za pośrednictwem biur podróży.
CZYTAJ DALEJkiedy paliłeś jednego z tych papierosów
wiosna przeskoczyła w jesień
W książce „Niespokojne czasy. Głosy tybetańskich uchodźców”, o której już pisałam, wypowiada się jedenaście osób: dziesięciu powstańców oraz córka kolejnego bojownika.
CZYTAJ DALEJKraina Śniegu powierzyła ci dosłownie wszystko,
a ty odpłacasz nieustraszonym głoszeniem prawdy
w imię naszych nadziei i modlitw.
CZYTAJ DALEJTang Danhong, chińska pisarka, która mieszka teraz w Izraelu, i współpracujący z nią tybetański pisarz Sangje Kjab latem 2010 roku przeprowadzili wywiady z kilkunastoma sędziwymi Tybetańczykami z Dharamsali, Biru, Dalhousie i innych enklaw diaspory. Ich książkę – „Niespokojne czasy. Głosy tybetańskich uchodźców” – wydano właśnie na Tajwanie. Z radością przystałam na propozycję napisania słowa wstępnego, ponieważ przyjaźnię się z Danhong od dwudziestu lat.
CZYTAJ DALEJ