Wierność jest sercem narodu
I dziełem pokoleń przodków
Wierność jest sercem narodu
I dziełem pokoleń przodków
Osoba praktykująca buddyzm, a zwłaszcza mnich, musi stosować się do wielu zasad, wielu wskazań. Na przykład ja, otrzymawszy pełne święcenia, muszę przestrzegać aż dwustu pięćdziesięciu trzech takich ślubów. Niektóre z nich są bardzo błahe – dotyczą sposobu jedzenia czy chodzenia, niemniej jesteśmy zobowiązani do ich wypełniania. Wskazania te stworzono po to, by pomóc nam osiągnąć trwałe szczęście. Nauki Buddy mówią, że naszym celem jest osiągnięcie trwałego, prawdziwego szczęścia i pokoju, innymi słowy – całkowite wykorzenienie przeszkadzających, szkodliwych uczuć, które są źródłem cierpienia.
CZYTAJ DALEJW ostatnim rozdziale „Ludobójstwa na mongolskim stepie” profesor Yang Haiying pokazuje, jak chińscy akademicy i teoretycy kwestii etnicznej wykorzystują ideę „odpolitycznienia mniejszości” (shaoshu zuqun) do propagowania modelu ich „współzarządzania” (minzu gongzhi) oraz zniesienia specjalnych regionów autonomicznych – innymi słowy, do odrzucenia wszelkich pozorów i całkowitego przekreślenia osławionej chińskiej „autonomii”.
CZYTAJ DALEJW dwa tysiące ósmym
Na północy Krainy Śniegu
Ginęli ludzie
Niech błogosławi im współczucie
Kiedy odwiedzam nasze szkoły dla tybetańskich uchodźców w Indiach czy zagraniczne uczelnie, zawsze jestem bardzo szczęśliwy, spotykając się z młodymi ludźmi. Mają w sobie naturalny entuzjazm dla sprawiedliwości i pokoju; mają też znacznie bardziej otwarte i elastyczne umysły niż dorośli. Niezależnie od tego, jak przychylnie patrzymy na zmiany, są one znacznie trudniejsze dla nas, dorosłych. Spotkania z młodzieżą przypominają mi również, że dzieci stanowią największy skarb ludzkości. A ponieważ wychowanie kształtuje ich postawę moralną, odpowiedzialna edukacja jest kwestią najwyższej wagi.
CZYTAJ DALEJjest złoto od złota cenniejsze
samogłoski i spółgłoski nasze od złota są droższe
Tybetańczycy, co marzą o złocie
uczą się tybetańskiej mowy i pisma
CZYTAJ DALEJPochodzę z Lhasy. I każdego roku wracam do niej na kilka miesięcy, choć od dziesięciu lat mieszkam w Pekinie. Wizyta sprzed dwóch okazała się szczególna za sprawą „piór” do „Skrzydła” Ai Weiweia (znalezionych podczas fotografowania ruin Starówki) oraz ludowych kostiumów (które obstalowałam dla niego u trzech – rdzennie tybetańskich – krawców). Ja miałam przez to mnóstwo zabawy, a nieodstępujący mnie tajniacy – pewnie niezłą zagwozdkę.
CZYTAJ DALEJGendun Czophel opowiadał mi, że w tybetańskim rządowym więzieniu było mu lepiej niż w hotelu za granicą. Kiedy bandyci odsiedzieli już tam swoje, nie chcieli wracać do domów. Robili rundę po stołecznych klasztorach i gdy nie mieli co włożyć do ust, często wracali pod bramę, błagając: „Dobrodzieju, pozwólcie trochę pospać za kratami!”.
CZYTAJ DALEJ„Historię współczesnego Tybetu w latach 1913-1951. Schyłek lamaistycznego państwa” amerykańskiego tybetologa Melvyna Goldsteina w 1993 roku opublikowało Chińskie Wydawnictwo Tybetologiczne jako „Zagładę lamaistycznego państwa”. Zdaniem wszystkich badaczy, którzy porównywali przekład z oryginałem, w dziele aparatczyka Du Yongbina roi się od błędów i przeinaczeń, trącących na kilometr „polityzacją akademickich tłumaczeń”. Zabieg jest prosty i polega na wykorzystaniu autorytetu zagranicznego uczonego oraz państwowego translatora, który ma w dupie standardy naukowej poprawności, do robienia wody z mózgu chińskiemu czytelnikowi.
CZYTAJ DALEJW dziejach ludzkości religia była głównym źródłem konfliktów – to smutny fakt historyczny. Także i dziś zabija się ludzi, rozbija wspólnoty i destabilizuje społeczności w imię religijnego fanatyzmu i nienawiści. Trudno się dziwić, że wielu kwestionuje miejsce religii w społeczeństwie. Jeśli się jednak głębiej nad tym zastanowić, okaże się, że większość konfliktów religijnych wypływa z dwóch źródeł. Po pierwsze – z odmienności: doktrynalnych, kulturowych i praktycznych różnic między poszczególnymi religiami. Po drugie – z czynników politycznych, gospodarczych i temu podobnych, zwykle na płaszczyźnie instytucjonalnej. Kluczem do rozwiązania pierwszego typu konfliktów jest harmonia między religiami. W przypadku konfliktów drugiego rodzaju trzeba znaleźć inny sposób. Sekularyzacja, a zwłaszcza oddzielenie hierarchii religijnej od struktur państwa, może przyczynić się do zredukowania takich napięć instytucjonalnych.
CZYTAJ DALEJPrzeczytałam niedawno „Ludobójstwo na mongolskim stepie” profesora Yang Haiyinga z japońskiego Uniwersytetu Shizuoka. Książkę przełożyli Liu Yingbo i jego córka Liu Yanzi (on mieszka w Chinach, ona – w Japonii). Jak napisał we wstępie Wang Lixiong, rzecz „powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich Hanów”. Według autora inicjowane przez Komunistyczną Partię Chin strategie i ruchy, takie jak rewolucja kulturalna czy wielki program rozwijania ziem zachodnich, oraz rozmaite instrumenty „stabilizujące” doprowadzą do „zaognienia problemu mongolskiego na modłę znaną doskonale z Tybetu i Xinjiangu”.
CZYTAJ DALEJJa, Król Zwycięzców, Pan Światów Trojga, Dzierżyciel Wiary Buddyjskiej Czasów Trzech tudzież Przestrzeni, Wszechwiedzący Pan Wadżry Dalajlamą zwany, Nauczyciel Oceanowi Równy przez Buddę Samego z Indii Szlachetnych przepowiedziany, ogłaszam niniejszym proklamację tę kapłanom wysokim, niskim oraz tym pomiędzy nimi, jako i świeckim, a także urzędy wysokie piastującym i generałom wojsk w nieogarnionej krainie tej uzdrawiającej otoczonej potężnymi ośnieżonymi górami.
CZYTAJ DALEJstukocące szarpnięcie pociągu
nagle, znienacka rzuca komputerem
palce gubią klawisze liter
niezdolne zapisać myśli
Wsparcia i pomocy, jakich Indie udzielają Tybetowi od ponad dwóch tysięcy lat, a zwłaszcza ostatniego półwiecza, nie da się zmierzyć. Zaciągniętego przez nas długu nie spłacą żadne słowa. Pozwólcie jednak, obecni tu indyjscy przyjaciele, że za waszym pośrednictwem spróbuję dziś, w pięćdziesiątą rocznicę naszego wygnania, powiedzieć rządowi i mieszkańcom Indii, jak bardzo czuję się wobec nich zobowiązany i wdzięczny.
CZYTAJ DALEJZadzwonił do mnie dziennikarz z Hongkongu – przeczytał na blogu Pemy Norzin, że wszystkim Tybetańczykom zabrano paszporty, i chciał wiedzieć, dlaczego. Dla mnie i reszty ziomków w ogóle nie ma takiego pytania. Tak już jest, po prostu, kropka. A przecież nie rozumieją tego nie tylko zagraniczni dziennikarze, ale nawet Chińczycy, którzy dużo podróżują po Tybecie. „Serio?!”, wykrzykują najczęściej, bo o obowiązku zdawania przez nas paszportów nigdzie nie można przeczytać i większość Hanów po prostu nie ma o tym pojęcia.
CZYTAJ DALEJMam siedemdziesiąt jeden lat. Jestem dziś stróżem w świątyni Kalaczakry w Dharamsali. Urodziłem się w Phenpo, na północ od Lhasy. Miałem czterech braci i siostrę. Wszyscy chłopcy zostali mnichami. Bracia wstąpili do Drepungu, ja – do klasztoru Sera, ale potem przeniosłem się do Namgjalu, klasztoru Jego Świątobliwości Dalajlamy w zimowej rezydencji, Potali. Kiedy przyjęto mnie do Namgjalu, Jego Świątobliwość przybył do Lhasy z rodzinnego Amdo. Byłem w klasztorze najmłodszy, często więc bawiłem się z Jego Świątobliwością.
CZYTAJ DALEJBracia i Siostry z tej małej planety. Mimo niezwykłych postępów naukowych i technicznych ludzkość wciąż przysparza sobie nowych problemów. Często powtarzam, że skoro tworzy je człowiek, z oczywistych względów sam musi też wziąć na siebie odpowiedzialność za ich uśmierzanie i wreszcie rozwiązanie. My jednak wolimy modlić się o ratunek do Boga czy Buddy, co wydaje mi się nieco nielogiczne. Problemy te są naszym dziełem, nie możemy więc szukać wyjścia w wyższej instancji.
CZYTAJ DALEJNazywam się Agja Lobsang Thubten Dziumai Gjaco. Jestem opatem klasztoru Kumbum, jednego z najważniejszych klasztorów w Tybecie. Piastowałem też wiele funkcji politycznych na szczeblu centralnym i na szczeblu prowincji. Przed ucieczką z Tybetu w 1998 roku byłem między innymi członkiem Komitetu OLPKK (Ogólnochińska Ludowa Polityczna Konferencja Konsultatywna), wiceprzewodniczącym LPKK Qinghai, wiceprzewodniczącym Ogólnochińskiego Stowarzyszenia Buddyjskiego, Przewodniczącym Stowarzyszenia Buddyjskiego Qinghai, wiceprzewodniczącym Ogólnochińskiej Ligi Młodzieży, oraz przewodniczącym Ligi Młodzieży Qinghai. Przed opuszczeniem Tybetu wiedziałem, że planowano powierzenie mi wyższych stanowisk.
CZYTAJ DALEJTaszi Cering, wielki tybetański intelektualista, zmarł piątego grudnia 2014 roku. Dwa tygodnie później The Economist opublikował jego nekrolog. Redakcja zwróciła się do mnie o zdjęcie, które dziesięć lat temu zrobił mój mąż Wang Lixiong. Siedemdziesięciopięcioletni Taszi Cering wygląda na nim krzepko; T-shirt i wiatrówka dodają mu energii i młodości.
CZYTAJ DALEJO matko wielka, kraino śniegu
Przychodzę po ciepło kochających dłoni
I śpiewam zwinięty na twych kolanach
CZYTAJ DALEJPierwsze promienie słońca wślizgują się przez krawędź okna
Poświata zachodu odciska pieczęć na drzwiach celi
Strasznego więzienia z tej i tamtej strony krat
Mam za sobą osiemnaście lat całkowitej izolacji
CZYTAJ DALEJ