Oświadczenie w sprawie stanowiska Unii Europejskiej wobec rezolucji, potępiającej naruszanie praw człowieka
w Chinach
Kalon T.C. Tethong Departament Informacji i Stosunków Zagranicznych,
Dharamsala, 20 marca 2001
Jesteśmy rozczarowani decyzją Unii Europejskiej, która postanowiła,
iż podczas dorocznej sesji Komisji Praw Człowieka ONZ nie wniesie wspólnie
ze Stanami Zjednoczonymi projektu rezolucji, potępiającej Chiny za drastyczne
naruszanie praw człowieka.
To zły, bałamutny sygnał dla chińskich władz, oznaczający, że
mogą one gwałcić prawa własnych obywateli i mniejszości etnicznych bez
żadnego sprzeciwu znaczącej, potężnej części wolnego świata.
Rozczaruje to wielu Chińczyków, Tybetańczyków i przedstawicieli
innych mniejszości, walczących o przywrócenie im fundamentalnych swobód
i ludzkiej godności. Ci ludzie sądzą przecież, że świat pomoże im zrealizować
te jakże słuszne dążenia.
W Tybecie sytuacja w dziedzinie praw człowieka pozostaje tragiczna
i, wnosząc z brutalnych oświadczeń najwyższych przywódców ChRL, będzie
się nadal pogarszać. 5 marca wiceprezydent Hu Jintao, w którym wielu obserwatorów
upatruje następcę prezydenta Jiang Zemina, oświadczył tybetańskim członkom
Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych: „Nieprzejednana
walka z separatystycznymi buntami oraz wszelką działalnością, zakłócającą
stabilizację społeczną, musi znaleźć się na czele listy najważniejszych
zadań politycznych. Trzeba wdrażać tę kampanię z najwyższą powagą. (...)
Działalność separatystyczną należy dławić i tłumić, w majestacie prawa,
z całą surowością”.
Rezygnacja Unii Europejskiej z rezolucji w obliczu tak ostentacyjnej
gotowości chińskich władz to zwalczania, siłą, odmiennych poglądów wydaje
się zdradą tak drogich Zachodowi ideałów indywidualnych swobód i ludzkiej
wolności.
Jeśli idzie o naruszanie praw człowieka, sytuacja w Tybecie jest
jeszcze gorsza niż w Chinach. Tu prawa do praktykowania religii czy też
zachowania własnej kultury i języka depcze się ze znacznie większą brutalnością.
Tybetańczycy, którym odbiera się fundamentalne prawa i wolności,
liczą na pomoc Organizacji Narodów Zjednoczonych i wolnych, demokratycznych
państw – liczą, iż upomną się one o ich prawa, gdyż sami zrobić tego nie
mogą. Tych, którzy próbują, karze się lub wtrąca do więzień.
Nadal wierzymy jednak, że Unia Europejska sprzeciwi się tradycyjnym
chińskim wybiegom i nie pozwoli, by procedura no-action uniemożliwiła
debatę o przestrzeganiu praw człowieka w Chinach, a także, głosując za
wniesioną przez USA rezolucją, wyśle jasny sygnał, iż największe państwa
europejskie nie zaakceptują i nie będą tolerować sytuacji, jaka panuje
dziś w Chinach w dziedzinie praw człowieka.