Polityka osiedlania koczowników
Polityka chińskich władz, które zastępują tradycyjne sposoby produkcji nowymi, miejskimi i przemysłowymi modelami, prowadzi do ubożenia tybetańskich koczowników i degradacji pastwisk – twierdzą naukowcy, którzy prowadzili badania wśród społeczności nomadów ze wschodniego Tybetu. Proces dzielenia ziemi, grodzenia pastwisk i osiedlania koczowników jest już bardzo zaawansowany w wielu regionach wschodniego Tybetu – przede wszystkim w północnym Qinghai i niektórych prefekturach Gansu. Choć zdarza się, że nowa strategia władz przynosi krótkotrwały wzrost produkcji, Tybetańczycy oraz zachodni i chińscy naukowcy ostrzegają przed konsekwencjami ignorowania problemów społecznych i ekologicznych.
Deklarowanym celem polityki władz – które w ten sam sposób osiedlają pasterzy w całym kraju – jest ożywienie hodowli i zminimalizowanie wpływu klęsk żywiołowych na warunki życiowe tybetańskich koczowników. Co więcej, administracja może skuteczniej kontrolować ludzi ze stałymi adresami.
Władze próbują przeobrazić społeczności pasterskie w “efektywne przedsiębiorstwa farmerskie”, zakładając, że po zmianie własności gruntów “samowystarczalność” ustąpi miejsca “modelowi wolnorynkowemu”. Niemniej Camille Richard, ekspert Międzynarodowego Ośrodka Zintegrowanego Rozwoju Gór (ICIMOD) z Katmandu uważa, że “zachowanie i logika pasterzy wyrastają ze zrozumienia natury krawędziowego środowiska naturalnego, w którym żyją i które utrzymuje ich od stuleci. Gwałtowne narzucenie nowego sposobu myślenia i życia musi przynieść poważne społeczno-gospodarcze i ekologiczne konsekwencje”.
Proces osiedlenia koczowników i dystrybucji ziemi, który rozpoczął się na początku lat osiemdziesiątych, nabrał nowej dynamiki po ogłoszeniu przez Pekin kampanii “rozwijania ziem zachodnich” – w tym również Tybetu. Inwestycje w regionach pasterskich promuje się po hasłem “czterech kompletów”: “domu z dachem, pastwiska z płotem, zagrody dla stada i sadzonej trawy”. 6 marca zeszłego roku Dziennik Ludowy donosił o osiedleniu ponad 80 procent nomadów z Qinghai, którzy “pożegnali się z koczowniczym życiem”. Autorzy artykułu uznali owe zmiany za “porażające i wstrząsające”.
Zmiany “przynoszą rodzinom biedę”
Tybetańczyk pochodzący z koczowniczej rodziny z okręgu Maczu (chiń. Maqu) Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu, który rozmawiał z krewnymi o zachodzących zmianach, twierdzi, że połączenie polityki dzielenia ziemi, osiedlania koczowników i “farmerskiego” gospodarowania pastwiskami ma katastrofalne skutki: “To przynosi rodzinom biedę i odbieram im wolność. Ziemię, na przykład, dzieli się tak, jakby populacja regionu miała na zawsze pozostać taka sama. Jeżeli ktoś się pobiera, często musi dzielić ziemię rodziców. Młodzi muszą czekać na śmierć starszych, by uzyskać prawo do posiadania gruntów. Często wiele osób dzieli się ziemią, którą nadano zaledwie dwóm osobom. Ten system okazał się kolejnym instrumentem kontroli przyrostu naturalnego, wpływając na liczbę dzieci w rodzinach koczowniczych”.
Tybetański badacz uważa, że nadawanie ziemi ogranicza wielkość stad, odbierając motywację do ich powiększania – a co za tym idzie, podnoszenia stopy życiowej. Wydaje się to kłócić z deklarowanymi celami chińskich władz, które mówią o “podnoszeniu produkcji i pogłowia”. Tybetańscy pasterze mają problemy ze znalezieniem innego zajęcia – gdyż w wielu regionach konkurują z nimi znacznie lepiej przygotowani Chińczycy – albo założeniem własnego interesu. “Żeby samemu coś rozkręcić – mówi – trzeba mieć znajomości i kapitał. Większość nomadów, którzy nie odebrali żadnego wykształcenia i spędzili całe życie na tej ziemi, nie ma ani jednego, ani drugiego”.
Chińscy urzędnicy i uczeni winę za degradację pastwisk z reguły przypisują “prymitywizmowi” i “zacofaniu” tybetańskich koczowników. W tej perspektywie, w której liczy się wyłącznie rozwój gospodarczy, a łąki traktowane są li tylko jako miejsce wypasu, nie ma miejsca na poglądy tybetańskich ekspertów ani wartości miejscowej ludności.
“Fakt, że w Tybecie przetrwały liczne grupy pasterskie, świadczy o niezwykłej wiedzy i umiejętnościach koczowników – uważa Daniel Miller, ekolog, który pracował w Tybecie ponad dziesięć lat. – A także o racjonalności i wydajności wielu aspektów tradycyjnych metod wypasu, dzięki którym nie nadające się pod uprawę ziemie dostarczały wartościowych produktów zwierzęcych. Koczowników należy traktować jak ekspertów, nawet jeśli są analfabetami. Starzy tybetańscy pasterze zapewne zapomnieli więcej o górskich łąkach i jakach, niż kiedykolwiek dowiedzą się o nich młodzi naukowcy. Dzięki nomadom możemy się wiele dowiedzieć o stylu życia, który na naszych oczach szybko znika z powierzchni tej planety”.
Miller mówi, że wiedza ekologiczna i hodowlane umiejętności koczowników są często ignorowane przez pracujących w Tybecie naukowców i planistów. W rezultacie pasterze bywają wykluczani z procesu rozwoju, a władze nie uwzględniają ani ich wiedzy, ani potrzeb, wprowadzając bardziej “nowoczesne” i “naukowe” metody produkcji. Według Wu Ninga, chińskiego naukowca z Instytutu Biologii Chińskiej Akademii Nauk w Czengdu, społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z wartości tradycyjnej wiedzy nomadów na temat biodywersyfikacji i racjonalnego, zrównoważonego korzystania z zasobów naturalnych. “Pierwotna wiedza nomadów powinna być naukowo badana, by włączyć ich w proces praktycznego planowania i realizacji projektów rozwojowych”, uważa Wu.
Przemieszczanie stad i erozja łąk
Eksperci podkreślają, że stada muszą być ruchliwe, by zapobiec degradacji środowiska. Im surowszy klimat, tym większe odległości muszą pokonywać pasterze, by zapewnić stadom pożywienia. Grodzenie pastwisk uniemożliwia taką mobilność i prowadzi do degradacji łąk. “Podstawowym warunkiem jest zapewnienie koczownikom maksymalnej mobilności – pisze Wu – ponieważ rozproszenie zwierząt zmniejsza obciążenie poszczególnych pastwisk, co najskuteczniej gwarantuje zachowanie biodywersyfikacji”.
Z badań Międzynarodowego Ośrodka Zintegrowanego Rozwoju Gór wynika, że po ogłoszeniu (połowa lat osiemdziesiątych) chińskiej Ustawy o pastwiskach w niektórych regionach wschodniego Tybetu, gdzie zaczęto grodzić pastwiska rezerwowe, spadła śmiertelność zwierząt. Niektóre rodziny miały też lepszy dostęp do weterynarzy i innych usług. Okazało się jednak również, że w wielu regionach popełniono błędy przy rozdzielaniu pastwisk. Jedni otrzymywali ziemie dobre, inni – złe, często bez dostępu do wody. ICIMOD uznał, że władze nie zrobiły właściwie nic, by monitorować wpływ nowej polityki na środowisko naturalne i ludzi.
ICIMOD stwierdził, że na skutek decyzji władz zmniejszyła się liczba “miejsc pracy” dla pasterzy, niemniej nie wzięto pod uwagę bardzo ważnego czynnika: w większości koczowniczych rodzin obowiązuje ścisły podział pracy, którego kryterium jest płeć. Innymi słowy, nowa sytuacja ma negatywny wpływ na relacje rodzinne. “Podział ziemi miał wpływ na życie rodzinne – tłumaczy tybetański badacz. – W rodzinach koczowniczych kobiety tradycyjnie wykonywały wiele ciężkich prac w pobliżu domu, doiły jaki, robiły masło i ser, natomiast mężczyźni doglądali stad i przepędzali zwierzęta na nowe pastwiska. Teraz mężczyźni stracili zajęcie, co wywołuje wiele napięć i problemów społecznych. Wielu po prostu idzie do miasta i przez cały dzień pije albo gra w karty. Z reguły trudno im znaleźć inną pracę, a do rozkręcenia własnego interesu potrzebne są dobre znajomości”.
W niektórych regionach, np. w okręgu Maczu w Gansu, ubogie rodziny uzyskały zgodę na łączenie pastwisk, co pozwoliło na zmniejszenie kosztów indywidualnych, ale tam, gdzie nie wydaje się takich zezwoleń, np. w okręgu Kakhog (chiń. Hongyuan) w Sichuanie, sytuacja jest znacznie gorsza i wiele rodzin musi zmniejszać wielkość stad. Z badań chińskich uczonych Li Pinga i Yana Zhaoli wynika, że system zarządzania pastwiskami w regionach tybetańskich zostawia miejsce na pewną elastyczność i dostosowanie do lokalnych warunków społecznych. Badania terenowe w Sichuanie, Yunnanie i TRA pokazały, że system spółdzielni i zbiorowej własności gruntów, którymi zarządzają małe społeczności, jest korzystny dla koczowników. Zarząd społeczny zapewnia równy dostęp do pastwisk i wody, minimalizuje negatywny wpływ na środowisko naturalne i pozwala na szybkie rozstrzyganie sporów. Choć władze chińskie kładą nacisk na indywidualne zarządzanie pastwiskami, naukowcy wzywają do większej elastyczności i uważają, że po nowelizacji w 2003 roku Ustawa o pastwiskach stwarza przestrzeń prawną dla modeli alternatywnych.
“Niewidzialna Bariery między kadrami i masami”
Chińskie media publikowały sprzeczne doniesienia na temat osiedlania koczowników. Wydaje się, że niektóre statystki, mówiące o bardzo wysokim odsetku osiedlonych, mogą być zawyżane, by przekonać przełożonych lub rządy prowincji, które finansują pewne elementy programu rozwijania ziem zachodnich, o skuteczności władz lokalnych. W pewnych regionach rodziny nomadów mają domy, mogą więc być uznawane za “osiedlone”, co jednak nie znaczy, że porzuciły koczowniczy tryb życia. Ich zimowe pastwiska są często oddalone o kilka dni drogi od letnich. 27 września zeszłego roku agencja Xinhua opublikowała nietypowy artykuł, mówiący o fiasku polityki osiedleńczej w prefekturze Ngari (chiń. Ali) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA): “W prefekturze tej gęstość zaludnienia wynosi zaledwie 0,2 osoby na kilometr kwadratowy, osady koczowników są porozrzucane, brakuje systemu komunikacyjnego, a bardzo wielu koczowników wciąż się nie osiedliło – wszystko to tworzy niewidzialną barierę między kadrami i masami”.
Władze TRA realizują politykę osiedlania i urbanizacji, której celem jest ściągnięcie pasterzy z gór do miast. Według agencji Xinhua (21 kwietnia 2002) w miasteczkach, które powstały wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych prefektury Njingtri (chiń. Lingzhi), osiedlono ponad 1.500 chłopów i pasterzy. Polityka władz TRA wobec nomadów związana jest z planami urbanizacji i tworzenia ośrodków przetwarzania, dystrybucji i sprzedaży produktów zwierzęcych. 7 kwietnia 2003 agencja Xinhua poinformowała o uruchomieniu największego programu rolno-hodowlanego TRA, na który przeznaczono 239 milionów yuanów (39,6 miliona USD) i który będzie realizowany do 2005 roku. Wśród deklarowanych celów tego projektu jest poprawa stanu naturalnych pastwisk, tworzenie ośrodków rozpłodowych i osiedlenie koczowników z 19 okręgów.
Daniel Miller uważa, że brak troski o regiony
pasterskie i zrozumienia dla tego systemu produkcji doprowadził
do spadku wydajności w wielu regionach,
utraty biodywersyfikacji i marginalizacji nomadów. “Koczownicy (i
wypracowany przez nich system) zawsze narażeni
byli na wydarzenia, które zmieniały ich egzystencję: niszczące
trawę susze, dziesiątkujące stada burze
śnieżne i epidemie, odbierające ziemie
ludziom i zwierzętom plemienne wojny – mówi Miller – ale przemiany,
przed którymi stoją dziś w Tybecie i innych regionach Himalajów, są o
wiele głębsze i z pewnością będą miały ogromny,
długofalowy wpływ na ich życie oraz na ekosystemy, w których funkcjonują”.