International Campaign for Tibet (ICT)
1 maja 2004 wersja do druku
Internetowe „dowody osobiste” w Tybecie Mieszkańcy Lhasy, którzy chcą korzystać z Internetu, muszą kupić stosunkowo tanią (2 USD) „Kartę rejestracyjną użytkownika”. Jej nabycie wymaga wypełnienia formularza, w którym należy podać dane paszportowe lub numer identyfikacyjny (chiń. shen fen zheng). Karty wydaje Biuro Informacji Publicznej i Bezpieczeństwa Internetu lhaskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (chiń. gong an ju), które wystawia również licencje kawiarenkom internetowym.
„Rejestracja jest prosta” – powiedziała ICT młoda Tybetanka. Główna siedziba Biura Informacji Publicznej i Bezpieczeństwa Internetu Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego znajduje się naprzeciw prefekturalnego Departamentu Zabytków przy Południowej Alei Duodi (dawniej Togde Lam). W tym samym budynku przesłuchuje się Tybetańczyków podejrzewanych o odwiedzanie zakazanych stron internetowych lub prowadzenie „niepodległościowej” korespondencji.
„Wiemy, że policja zna treść naszych maili i odwiedzanych przez nas witryn”, powiedział ICT Czimi, dwudziestopięcioletni uchodźca, który niedawno dotarł do Katmandu. Zagraniczni turyści nie muszą posiadać kart – właściciele kawiarenek mogą zapewnić im dostęp do sieci, omijając zabezpieczenia na głównym komputerze.
Władze chińskie od dawna używają systemów, które monitorują i blokują „kontrowersyjne” strony, dotyczące np. praw człowieka, Dalajlamy, Tybetu, Tajwanu, Falun Gong czy masakry z 4 czerwca 1989 roku. Na długiej liście zakazanych witryn znajduje się również wiele zachodnich gazet i agencji informacyjnych. Nowy system rejestracji jest znacznie bardziej wyrafinowany, pozwala bowiem na łatwe połączenie treści odwiedzanych stron z nazwiskiem użytkownika. „To żadne zaskoczenie – powiedział ICT osiemnastoletni Gjalcen. – Będziemy musieli znaleźć sposób na obejście szpiegujących nas oczu”.
Pracownicy kawiarenek internetowych z Xiningu (prowincja Qinghai) i Lhasy informowali ICT w 2001 i na początku 2003 roku, że często odwiedzają ich funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Publicznego (BBP), żeby zainstalować programy monitorujące odwiedzane strony WWW. Dane te regularnie weryfikowano, niemniej na ich podstawie nie można było zidentyfikować poszczególnych użytkowników.
„Musieliśmy informować klientów, że nie wolno im odwiedzać stron różowych [zawierających treści pornograficzne] ani dotyczących niepodległości Tybetu – powiedział ICT pracownik lhaskiej kawiarenki internetowej. – Byliśmy przywoływani do porządku, gdy okazało się, że ktoś na nie wchodził”.
W ostatnich latach chińscy i tybetańscy użytkownicy Internetu regularnie korzystali z serwerów proxy, które pozwalają na omijanie „Wielkiego – jak nazywają go chińscy dysydenci – Czerwonego Muru Ognia”. Kiedy władze odnajdowały owe luki, serwery te natychmiast blokowano.
Tybetańczycy z Lhasy informowali ICT, że policjanci i „funkcjonariusze od bezpieczeństwa Internetu” (chiń. wang jing) zatrzymywali i przesłuchiwali ludzi podejrzewanych o wchodzenie na zakazane strony i odbieranie maili z Indii. „Nowe karty rejestracyjne będą służyć przede wszystkim kontrolowaniu informacji, które przekazują sobie Tybetańczycy z kraju i zagranicy” – twierdzi źródło ICT, które musi pozostać anonimowe. Według tego samego informatora w połowie 2003 roku policja wezwała na przesłuchanie na głównym komisariacie przy Lingkhor Lam Tybetańczyka, który dostał maila od cudzoziemca, mającego w adresie politycznie „drażliwe” słowo. Po sześciu godzinach przewieziono go do Biura Ochrony Internetu, gdzie był przesłuchiwany jeszcze trzy godziny.
„Policjanci pytali mnie, czy poprzedniego dnia odbierałem pocztę w tej samej kawiarence i czy wchodziłem na strony Dharamsali – twierdzi młody Tybetańczyk. – Mówili: Ty znasz www. tibet.com”, czyli witrynę tybetańskiego rządu emigracyjnego. „Chcieli wiedzieć, czy drukowałem i przekazywałem innym nielegalne materiały. Nie znam nikogo, kogo przyłapano by na wchodzeniu na nielegalne strony lub drukowaniu materiałów z tibet.com, trudno mi więc powiedzieć, jakie są tego konsekwencje, niemniej z całą pewnością starają się ścigać takie osoby. Stąd pomysł z kartami rejestracyjnymi”.
Niezależne grupy, które zajmują się monitorowaniem chińskiego Internetu, twierdzą, że podobne metody kontroli zostaną wkrótce wprowadzone w prowincji Shandong i innych regionach ChRL. Pozwalają one na śledzenie na bieżąco użytkowników sieci i pozwalają na skuteczniejsze „zwalczanie przestępstw internetowych” oraz „zapewnienie bezpieczeństwa i stabilizacji społecznej” w sieci. 21 kwietnia rządowa agencja Xinhua podała, że władze zakupiły oprogramowanie za niemal milion dolarów „w celu wszechstronnego, długofalowego nadzoru” i zwalczania „nielegalnej działalności” w kawiarenkach internetowych.
Według China Information Center w mieście Linyi, w prowincji Shandong wszystkie kawiarenki obowiązuje zakaz dopuszczania do komputerów użytkowników, którzy nie posiadają kart rejestracyjnych. Pracownicy muszą odnotować w specjalnym rejestrze numer karty oraz nazwisko, płeć i wiek nabywcy. Wszelkie przypadki fałszowania kart należy bezzwłocznie zgłaszać w Biurze Bezpieczeństwa Publicznego.
Karta rejestracyjna użytkownika
Awers – czerwony napis nad pałacem Potala:
Napis niebieski:
Rewers – biały napis na pomarańczowym tle:
Wyższy, czarny napis na pomarańczowym tle:
Niższy, czarny napis na pomarańczowym tle:
Cztery większe znaki na błękitnym tle:
Poniżej:
Poniżej, czarne litery na zielonym tle:
|
|
|
|