Chiny blokują szlak ucieczek tybetańskich uchodźców
Chiny ukończyły budowę brukowanej drogi do Gjaplungu, który dzieli tylko sześć kilometrów od granicznej przełęczy Nangpa-la. Położona na wysokości 5.716 m n.p.m. przełęcz jest głównym szlakiem uchodźców z Tybetu.
Leżący na wysokości ponad 4.870 m n.p.m. Gjaplung będzie najwyżej położonym posterunkiem chińskiej straży granicznej. Nowa droga umożliwi transport materiałów budowlanych do tego górskiego regionu. Do tej pory nie było tu żadnego zaplecza i patrole służb bezpieczeństwa musiały rozbijać namioty. Gjaplung jest tradycyjnym tybetańskim obozowiskiem; z jego niskich, kamiennych chatek korzystali kupcy, wędrujący dawnym szlakiem karawan.
Lokalne źródła twierdzą, że budowę drogi ukończono w ciągu trzech ostatnich miesięcy. W zeszłym roku wzniesiono most w wiosce Dzibuk, by przetransportować ciężkie maszyny budowlane.
Nowa droga jest wspólnym przedsięwzięciem Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (AL-W) i Ludowej Policji Zbrojnej (LPZ) – paramilitarnej formacji, którą wyodrębniono z AL-W na początku lat osiemdziesiątych. LPZ odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne, kontrolowanie granic i ochronę budynków publicznych (w tym więzień). Jej funkcjonariusze patrolują górskie szlaki, którymi próbują uciekać do Nepalu Tybetańczycy.
Do tej pory główny posterunek LPZ znajdował się w oddalonym o 25 km od przełęczy Tragmarze. Tybetańscy uchodźcy pokonują ten odcinek w ciągu dwóch, trzech dni, wędrując tylko nocami. Dotarcie do samego Tragmaru zabiera im z reguły od czterech dni do tygodnia. Tybetańczycy informują, że w zeszłym roku funkcjonariusze służb bezpieczeństwa zainstalowali oświetlające szlak reflektory.
Na posterunku w Tragmarze są małe, betonowe cele, w których przetrzymuje się Tybetańczyków złapanych na próbie przekroczenia granicy. Byli więźniowie, którym udało się później uciec z Tybetu, twierdzą, że po dwóch lub trzech dniach zatrzymanych przewozi się do więzienia Njari w Szigace, gdzie spędzają zwykle od dwóch do trzech miesięcy.
W ciągu ostatnich dwóch lat Chiny drastycznie zaostrzyły kontrolę granicy z Nepalem. Wiadomo również, że w tym okresie funkcjonariusze patrolujący przełęcz Nangpa-la otwierali ogień do tybetańskich uchodźców.
“Podczas kampanii Mocnego Uderzenia – donosiła agencji Xinhua w październiku 2001 roku – oficerowie i żołnierze straży granicznej zmagają się z mrozem i ekstremalnymi warunkami, strzegąc stabilizacji na rubieżach Macierzy. Przełęcz Nangpa-la była zawsze “złotym szlakiem” dla ludzi, usiłujących przekraść się przez granicę. Funkcjonariusze, choć wymaga to dwugodzinnego marszu z ich prowizorycznych kwater, patrolują ją każdej nocy. Odziani w skórzane czapy i ciężkie szynele brodzą po pas w lodowatych strumieniach i wspinają się na dwie strome góry, które nawet latem pokrywa śnieg”.
W zeszłym roku zachodni himalaiści byli dwukrotnie świadkami ostrzelania tybetańskich uchodźców przez chińską straż graniczną. Chińczycy przekraczali również granicę, kontynuując pościg na terytorium Nepalu.
“Prowadziliśmy w tej sprawie dochodzenie – powiedział ICT policjant z Namcze Bazar, największej wioski po nepalskiej stronie Nangpa-la. – Znaleźliśmy co najmniej tuzin łusek. Niektóre aż w Khandziungu”. Nepal nie wystosował jednak wówczas żadnego oficjalnego protestu.
W połowie października chińska straż graniczna otworzyła ogień do grupy 34 tybetańskich uchodźców, którzy próbowali przedostać się do Nepalu przez przełęcz Nangpa-la. Do incydentu doszło o dwa kilometry za Gjaplungiem, w pobliżu lodowcowego jeziora Co Tangjura.
“Kiedy zaczęli strzelać z karabinów maszynowych, rozbiegliśmy się na wszystkie strony – powiedział ICT dwudziestopięcioletni uchodźca, któremu udało się dotrzeć do Katmandu. – Niektórzy uciekali z powrotem, byle dalej od żołnierzy. Ukrywaliśmy się przez wiele godzin. Przełęcz przekroczyliśmy w środku nocy. Byliśmy tak przerażeni, że szliśmy cały następny dzień”.
Z tej grupy do Nepalu przedostało się tylko 17 osób. Nie wiadomo, co stało się z pozostałymi i czy ktoś został postrzelony.
Na początku września na przełęczy Nangpa-la zginęła siedemnastoletnia Tybetanka. “Uznaliśmy, że bezpieczniej iść w nocy, ale zgubiliśmy drogę – powiedział ICT jeden z jej towarzyszy. – Potknęła się i wpadła w głęboką, lodową szczelinę. Związaliśmy wszystkie paski i koszule, żeby ją wyciągnąć, ale lina ciągle pękała. Po pewnym czasie przestaliśmy słyszeć jej głos”.
14 listopada 2003 roku ambasador ChRL w Nepalu Sun Heping oświadczył, że jego rząd zrobi wszystko, by powstrzymać uciekinierów z Tybetu. “Między nami [Chinami i Nepalem] nie ma problemu tybetańskich uchodźców – cytowała agencja AFP. – Problemy stwarzają nielegalni imigranci, którzy przekraczają granicę Nepalu”.
Według prochińskiego “Przeglądu Ludowego” Sun miał też powiedzieć, że tybetańscy uchodźcy przekraczają granicę “siłą i bez żadnego istotnego powodu. Stali się już plagą i międzynarodowym problemem na całym świecie”.
Rokrocznie ucieka do Indii około 2.500
Tybetańczyków. Ponad 30 procent uciekinierów to dzieci, które nie ukończyły
osiemnastego roku życia. Chcą zdobyć tybetańskie wykształcenie,
którego nie mogą uzyskać we własnym kraju.
Czwarta część uchodźców to mnisi i mniszki, uciekający przed chińskimi
represjami i brakiem swobód religijnych.