Matka odwiedza Ngałanga Czoephela
Po pięciu latach starań Sonam Dekji, matka Ngałanga Czoephela,
uzyskała zgodę na widzenie z synem. Ngałang, trzydziestodwuletni tybetański
etnomuzykolog i były stypendysta Fulbrighta, został skazany na osiemnaście
lat więzienia za „szpiegostwo” w trakcie podróży po Tybecie, gdzie rejestrował
stare pieśni i tańce. Do dwóch godzinnych spotkań doszło w zeszłym tygodniu
w Czengdu, stolicy Sichuanu. Sonam Dekji i jej brata Ceringa Łangdu dzieliły
od Ngałanga stalowe kraty. Nie pozwolono na kontakt fizyczny. Rozmowę obserwowali
funkcjonariusze służby bezpieczeństwa, którzy powiedzieli matce i synowi,
że jeśli nie przestaną płakać, widzenie zostanie przerwane.
Miesiąc temu Ngałanga przeniesiono do Czengdu z Więzienia nr
2 Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, nazywanego również Poło Tramo.
Znajduje się ono w odludnym okręgu Pomo w prefekturze Kongpo, 650 kilometrów
na wschód od Lhasy. Sonam Dekji i Ceringowi Łangdu powiedziano, że przyczyną
przeniesienia była konieczność przeprowadzenia badań lekarskich. W Poło
Tramo Ngałang Czoephel przez miesiąc prowadził strajk głodowy, gdyż nie
udzielano mu tam opieki medycznej. Pod tym względem warunki w Czengdu są
znacznie lepsze. Władze mogły też wywieźć Ngałanga z TRA do chińskiej prowincji,
by odizolować go od tybetańskich więźniów politycznych i zapewnić najwyższe
środki bezpieczeństwa podczas spotkania z matką i wujem. Nie wiadomo, czy
Ngałang zostanie w Czengdu na stałe.
Według matki i wuja, którzy 8 sierpnia dotarli do Katmandu, Ngałang
wyglądał bardzo źle i sprawiał wrażenie wycieńczonego psychicznie. „Sama
skóra i kości – powiedział TIN Cering Łangdu. – Mówił, że chorował i że
zaczęli leczyć go w Czengdu przed naszym przyjazdem”. Lekarze powiedzieli
mu, że ma chorą wątrobę, płuca i żołądek, oraz, najprawdopodobniej, infekcję
dróg moczowych. Z wcześniejszych doniesień wynikało, że może cierpieć na
gruźlicę.
Z uwagi na nadzór, Sonam Dekji nie mogła zapytać syna, czy był
źle traktowany przez strażników, niemniej funkcjonariusze powiedzieli jej,
że Ngałang jest „trudnym” więźniem i że „nie wyznał jeszcze swoich zbrodni”.
Wcześniej jednak władze informowały, że skazany na osiemnaście lat więzienia
Ngałang Czoephel „przyznał się do swojego przestępstwa” (Xinhua, 17 lutego
1997). 26 grudnia 1996 Radio Tybet podało, że Ngałang „przyznał” się do
„prowadzenia działalności szpiegowskiej”, której celem było „dostarczanie
informacji emigracyjnemu rządowi kliki Dalaja oraz pewnej organizacji z
kraju trzeciego” (wzmianka ta dotyczyła zapewne Stanów Zjednoczonych; Ngałang
studiował w Meddlebury College). Władze regularnie zmuszają więźniów –
zwłaszcza politycznych – do powtarzania zeznań oraz „uznania swojej zbrodni”.
Oporni są karani, z reguły towarzyszącym większości przesłuchań biciem,
w myśl zasady „łagodność dla tych, którzy się przyznają, surowe kary dla
tych, którzy stawiają opór”, dotyczącej wszystkich skazanych. Wiele wskazuje
na to, że Ngałang był maltretowany w areszcie śledczym Njari w Szigace,
gdzie trafił w 1995 roku, i że w Poło Tramo jest traktowany lepiej.
Podczas odwiedzin obowiązywał regulaminowy reżim: brak kontaktu
fizycznego, ścisły nadzór, godzinny limit. W ostatnich latach odwiedziny
u więźniów politycznych w TRA są jednak rzadkością. Krewni więźniów politycznych
informowali, że przez rok po niepodległościowych protestach, do których
doszło w Drapczi w maju 1998, nie mogli uzyskać zgody na widzenie. Wiarygodne
źródła podają również, że w Drapczi odwiedziny trwają najwyżej dziesięć
minut.
Sonam Dekji i Cering Łangdu nie mogli rozmawiać z Ngałangiem
w hindi; wolno im było mówić tylko po tybetańsku, by strażnicy rozumieli
całą rozmowę. Odnieśli wrażenie, że nie znający chińskiego Ngałang czuje
się bardzo osamotniony, gdyż w Czengdu jest niewielu więźniów tybetańskich.
Podczas pierwszego widzenia strażnicy powiedzieli Ngałangowi i jego matce,
że jeśli nie przestaną płakać, spotkanie zostanie przerwane.
Wiza po międzynarodowej kampanii
Ambasada Chin w New Delhi wydała Sonam Dekji siedmiodniową wizę
po intensywnej, międzynarodowej kampanii organizacji pozarządowych i amerykańskich
polityków, zwłaszcza senatora Jamesa Jeffordsa, który głosował przeciwko
nawiązaniu „permanentnych normalnych relacji handlowych” z Chinami, powołując
się na sytuację Ngałanga.
Sonam Dekji i Cering Łangdu zostali powiadomieni, że spędzą siedem
dni w Lhasie. Dopiero po przybyciu do stolicy TRA dowiedzieli się, że spotkają
się z Ngałangiem w Czengdu. Nie wyszli nawet z lhaskiego lotniska. Ich
wylot do Lhasy opóźnił się o kilka dni, ponieważ zostali zatrzymani przez
straż graniczną w Katmandu, gdyż nie mieli wymaganych dokumentów.
Władze chińskie nie odpowiadały na pytania zachodnich rządów
o miejsce pobytu Ngałanga Czoephela aż do maja 1999 roku. Ngałang wrócił
do Tybetu w lipcu 1995, by kręcić film dokumentalny o tybetańskich śpiewach
i tańcach. Po zatrzymaniu przewieziono go aresztu śledczego Njari w prefekturze
Szigace (nazywanego także „więzieniem Szigace”), a następni do Drapczi
i wreszcie do Poło Tramo. Były więzień powiedział TIN w 1998 roku, że w
Njari Ngałang był „wychudzony i słaby, bo nie dają tam nic do jedzenia”.
Ngałang nie był zmuszany do pracy, jak inni więźniowie, lecz spędzał całe
dnie w celi.
Ngałang prosił matkę, żeby się o niego nie martwiła i kontynuowała
swoją praktykę religijną. „Wszystko to brzmiało strasznie sztucznie – powiedział
Cering Łangdu. – Jak gdyby mówił tylko to, co kazali mu powiedzieć”.