Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji
TCHRD Update 12 sierpnia 2004 wersja do druku
Więcej aresztowań wśród powracających do Tybetu Gendun Cunde, mnich klasztoru Ragja w Tybetańskiej Prefekturze Autonomicznej Golog prowincji Qinghai, uciekł z Tybetu i wstąpił do klasztoru Kirti w Dharamsali. Dziamphel Gjaco był mnichem Khamcenu Dziadel klasztoru Sera w południowych Indiach. Obaj postanowili wrócić do Tybetu po zakończeniu studiów monastycznych w lutym 2004 roku. Według źródeł TCHRD więziono ich przez cztery miesiące. Po uiszczeniu grzywien w wysokości 4.500 yuanów [544 USD] zostali przekazani chińskim władzom w Gologu.
Gedun Rabgjal i Łoser Thaje, mnisi z klasztoru Ragja, uciekli z Tybetu i wstąpili do klasztoru Sera. Kiedy wrócili do kraju, zostali zatrzymani wraz z czterema świeckimi Tybetańczykami i grupą mnichów. Spędzili cztery miesiące w więzieniu. Potem przekazano ich władzom rodzinnego okręgu, wymierzając grzywnę w wysokości 4.000 yuanów [483 USD].
Podobny los spotkał Szeraba, mnicha klasztoru Sera, który uciekł z Tybetu w 2003 roku. W czerwcu tego roku postanowił wrócić i został zatrzymany w Dramie przy granicy z Nepalem. Nie wiadomo, gdzie jest więziony.
Władze chińskie przetrzymują w więzieniach i skazują na wysokie grzywny powracających do Tybetu mnichów, nie stawiając im żadnych zarzutów o charakterze politycznym. To pogwałcenie Artykułu 9 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, który stanowi, że „Nikt nie może podlegać arbitralnemu zatrzymaniu, aresztowaniu lub wygnaniu”, oraz Artykułu 13, wedle którego „Każda osoba jest uprawniona do opuszczenia jakiegokolwiek kraju, włączając swój własny, jak również do powrotu do swego kraju”. Chiny jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ mają więc obowiązek do poszanowania wolności poruszania się i nie mogą arbitralnie więzić Tybetańczyków.
W ostatnich latach klasztor Ragja był ośrodkiem licznych pokojowych protestów politycznych. Wielu mnichów aresztowano i skazano na długoletnie kary więzienia. W 2001 roku władze chińskie zatrzymały Kunczoka Dargjala, Mathoka Damcze, Sonama Gjaco i Cultrima Phuncoga. Oskarżono ich o powiązania z podziemną organizacją „Wolność w Tybecie” i z zamordowanym w więzieniu Lobsangiem Dargjalem oraz o rozprowadzanie zdjęć wskazanego przez Dalajlamę Panczenlamy. Mnisi zostali skazani na kary od pięciu do sześciu lat więzienia.
W 1996 roku władze chińskie zakazały tybetańskim kadrom i urzędnikom wysyłać dzieci do szkół prowadzonych przez tybetański rząd emigracyjny. Kiedy w 2000 roku zakaz ów zaczęto egzekwować z cała surowością, do Tybetu wróciło 37 dzieci. Powracający z Indii są uważani za „politycznie niepewnych” „separatystów” i członków „kliki Dalaja”. Rodzicom grozi się różnymi karami – wyrzuceniem z pracy i z partii, degradacją, obcięciem poborów lub odebraniem meldunku potomstwu. Większość wracających zatrudniała się w biurach podróży, jednak tylko w trakcie ostatniej czystki wyrzucono z pracy 29 przewodników, którzy byli kiedyś w Indiach. Choć władze zmuszają młodych ludzi do powrotu, odbierają im wszelkie szanse na znalezienie zatrudnienia.
Pekin widzi w Dalajlamie główny czynnik „destabilizujący” w Tybecie i nazywa klasztory „matecznikami opozycji politycznej”. W całym kraju prowadzi się kampanię przeciwko Dalajlamie, którą uruchomiło tzw. III Forum Robocze, obradujące w Pekinie w 1994 roku. Zakazano posiadania zdjęć i obchodzenia urodzin Dalajlamy, a ludzie, którzy manifestują wiarę i oddanie dla niego, są skazywani na wieloletnie kary więzienia. Władze utożsamiają buddyzm z tybetańskim nacjonalizmem i dążą do „zlikwidowania wpływów Dalaja”. Powracający do kraju traktowani są z najwyższą podejrzliwością, ponieważ mogli mieć kontakt z „ideologią” Dalajlamy lub brać udział w działaniach, które zdaniem Pekinu „zagrażają bezpieczeństwu państwa”. Dla władz ChRL nadrzędnym priorytetem jest „stabilizacja”, w imię której nagminnie depczą fundamentalne prawa i swobody Tybetańczyków.
|
|
|
|