Władze zwalniają tybetańskich przewodników
Z napływających z Tybetu raportów wynika, że 1 lipca zwolniono dwudziestu dziewięciu przewodników z agencji turystycznej w prefekturze Szigace. W czerwcu powołano Departament ds. Dyscypliny Przewodników Turystycznych, który prowadził dochodzenia w osiemnastu oddziałach chińskiego International Tourist Service (ITS) TRA, szukając przewodników, którzy kształcili się w szkołach emigracyjnych.
„Komisje nowego departamentu prowadzą śledztwa w biurach i agencjach
turystycznych w Lhasie, podlegających ITS Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Badają przeszłość przewodników; interesują ich przede wszystkim szkoły,
które ukończyli, i ewentualna działalność polityczna. Egzaminowano nas
ze znajomości przepisów i kazano dostarczyć referencje. Na pięć dni przed
urodzinami Dalajlamy wszystko to skończyło się zwolnieniem dwudziestu dziewięciu
przewodników, którzy kształcili się w Indiach. Nie ruszyli żadnego absolwenta
chińskich uniwersytetów”, mówi Sonam Łangdu, jeden ze zwolnionych przewodników,
który dotarł do Nepalu 27 lipca 2000.
Łangdu wrócił do Tybetu w 1997 roku. Przez cztery lata uczył się w
szkole, prowadzonej przez tybetański rząd emigracyjny. Po powrocie pracował
w agencji turystycznej prefektury Szigace z siedzibą w Lhasie. Agencja
zatrudniała 75 osób: 43 urzędników i 32 przewodników. Władze chińskie wydały
niedawno tzw. Trzynastopunktową instrukcję dla przewodników, zakazującą
informowania turystów o prawdziwej sytuacji Tybetańczyków w Tybecie.
Instrukcja zabrania rozmów z turystami na temat „sprawy” Tybetu, więzień
i więźniów politycznych, karczowania lasów i przemysłu wydobywczego. Zwiedzający
nie mogą fotografować kaplic, żebraków i nędzarzy. Turyści i przewodnicy
nie mogą wystawiać na widok publiczny ani rozdawać zdjęć Dalajlamy. Obowiązują
strefy „zakazane”, do których cudzoziemcy nie mają wstępu. Przewodnicy
nie mogą pokazywać, gdzie znajdują się koszary, ani rozmawiać o jednostkach
wojskowych. Wśród tematów tabu jest także bieda Tybetańczyków i przesiedlanie
ludności chińskiej do Tybetu.
W 1997 roku władze nie przedłużyły zezwoleń sześćdziesięciu dziewięciu
tybetańskim przewodnikom. Rząd, zaniepokojony zagranicznymi „wpływami separatystycznymi”,
przede wszystkim z Indii, prowadził wówczas kampanię, wymierzoną w powracających
do kraju Tybetańczyków. Już na szóstym zjeździe Zgromadzenia Przedstawicieli
Ludowych TRA (czerwiec 1994) mówiono o „przewodnikach, którzy współdziałają
z turystami, godząc w bezpieczeństwo państwa” i wzywano do „położenia kresu
temu procederowi”.
W maju 2000 zatrudniono ponad stu chińskich przewodników. Tybetańczycy
musieli stanąć do egzaminów politycznych i przedstawić świadectwo ukończenia
szkoły chińskiej lub tybetańskiej.
Zwolnienie przewodników, którzy kształcili się w Indiach, jest kolejnym
świadectwem lęku władz przed „separatyzmem” i „destabilizacją”. Władze
chińskie próbują ograniczać kontakty Tybetańczyków z krewnymi i przyjaciółmi
z zagranicy. Tybetańczycy z Indii traktowani są z najwyższą podejrzliwością
i narażeni na rozmaite szykany.