Dożywocie i surowe kary dla sześciu mieszkańców Sog
Władze chińskie skazały sześciu mieszkańców okręgu Sog – czterech mnichów i dwóch świeckich - na kary od siedmiu lat więzienia do dożywocia za działalność polityczną. Wszyscy trafią zapewne do więzienia Drapczi.
Według informacji napływających do TCHRD, dwudziestosiedmioletniego
Sej Khedupa, Tenzina Czoełanga (64), Ceringa Lhagona (41), Jesze Tenzina
(33), Trakru Jesze (45) i Gjurme (29) aresztowano – osobno – w marcu w
2000. W połowie grudnia Przejściowy Sąd Ludowy prefektury Nagczu wytoczył
im publiczny proces. Wszystkich oskarżono o popieranie „separatystycznej
kliki Dalaja i zagrażanie bezpieczeństwu państwa”. Sąd przedstawił dowody
ich winy: niepodległościowe plakaty, drewniane bloki do drukowania i kasety
z przemówieniami Dalajlamy.
Najsurowszy wyrok – dożywocie – otrzymał Sej Khedup, który podczas
procesu wziął na siebie całą winę. W klasztorze Sog Cendhen pracował jako
stolarz i rzeźbił bloki, matryce drukarskie.
Z raportów wynika, że policja zatrzymała najpierw Jesze Tenzina i Gjurme,
których przewieziono do aresztu śledczego Nagczu. Władze chciały nazwisk
„wspólników” – obaj byli więc bici i torturowani. Jesze został skazany
na piętnaście, a Gjurme – na dziesięć lat więzienia.
W kilka dni później, o drugiej w nocy, do klasztoru Sog Cendhen wdarło
się siedmiu zamaskowanych mężczyzn, którzy uprowadzili Tenzina Czoełanga.
Tenzin, klasztorny dozorca, spał w głównej nawie. Następnego ranka mnisi
znaleźli w niej tylko jego porozrzucane szaty. Gdyby nie zaparkowany przed
klasztorem samochód, nikt by nie wiedział, że zamaskowani ludzie byli policjantami.
Wszystko wskazuje na to, że służba bezpieczeństwa miała w klasztorze dobrego
informatora. Funkcjonariusze doskonale wiedzieli, do kogo należy każda
ze 180 klasztornych cel. W izbie Tenzina znaleźli kasety z przemówieniami
Dalajlamy. Stan zdrowia mnicha budzi poważne obawy – podczas procesu nie
mógł stać o własnych siłach; podtrzymywały go dwie osoby. Dostał siedem
lat.
Policjanci, którzy wdarli się do domu Ceringa Lhagona, znaleźli drewniane
matryce z hasłami „Wolny Tybet”, „Niech żyje Jego Świątobliwość Dalajlama”
i „Chińczycy precz z Tybetu”. Cering został skazany na piętnaście lat więzienia.
Trakru Jesze, pracownik elektrowni wodnej w Nagczu, został zatrzymany
w ciągu dnia. Policjanci zabronili jego kolegom rozmawiania o całym incydencie.
Skazano go na siedem lat więzienia.
Tryb dokonywania zatrzymań świadczy o rozbudowanej agenturze w okręgu
Sog i lokalnym klasztorze, który dawno uznano za „wylęgarnię wichrzycieli”.
Mnisi są bezustannie śledzeni i nie mogą swobodnie podróżować.
W marcu 2000 w okręgu Sog aresztowano znacznie więcej osób. Wszyscy
byli bici i maltretowani. Thupten Cering, klasztorny kowal, został wezwany
do aresztu śledczego pod pretekstem „zebrania”. Wcześniej wykuł dla świątyni
bramę, która nie podobała się władzom. Policja uważała, że mnisi zabezpieczyli
się w ten sposób przed dyskretnymi „odwiedzinami” funkcjonariuszy. Thupten
tłumaczył, że szło o zabezpieczenie klasztoru przed bezdomnymi psami. Zwolniono
go cztery miesiące później. Bicie i tortury odebrały mu władzę w prawej
ręce.
Serpę Siczoe aresztowano w domu kuzyna, do którego przyjechał na leczenie.
Wyszedł na wolność po kilku miesiącach.
Namgjal Soepa spędził w areszcie trzy miesiące. Nie pozwolono mu wrócić
do klasztoru. W „śledztwie” stracił zdrowie.
Serpa Siczoe był wcześniej podejrzewany o podłożenie bomby w okręgu
Sog w 1995 roku. W 1997 roku został aresztowany wraz z Tenzinem Czoełangiem,
Ngałangiem Gejsarem i Namgjalem Soepa. Serpa i Tenzin zostali zwolnieni
po siedmiu, a Namgjal Soepa – po dwóch miesiącach. Ngałang Gejsar wyszedł
po pięciu tygodniach, ale nikt, nawet najbliżsi krewni, nie wie, gdzie
jest i co się z nim stało.
Uzupełnienie:
HFPC: 30 lipca funkcjonariusz komendantury więzienia nr 1 TRA, który
przedstawia się jako „pan Qiong”, potwierdził wysokość wyroków i powiedział,
że wszyscy skazani odbywają je w Drapczi.