Krwawa pacyfikacja – prowokowanych – tybetańskich protestów
Ce Jangkji, jedna z zabitych w Tongkorze
Niezależne źródła częściowo identyfikują osiem osób zastrzelonych 3 kwietnia przez chińską policję w Tongkorze (chiń. Huangyuan), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan, podczas brutalnej pacyfikacji pokojowego protestu sprowokowanego „reedukacją polityczną" - nowym katalizatorem wystąpień Tybetańczyków szantażowanych i zmuszanych do lżenia Dalajlamy - w lokalnym klasztorze. Są to: dwudziestodwuletnia Ce Jangkji, Thupten Samten (mnich, 27 lat), Phurbu Delek (30 lat), „mały synek Ceringa Phuncoga", „młoda dziewczyna", dwie kobiety: Druklo Co (34 lata) i Tenlo (32 lata) oraz wciąż anonimowy mężczyzna. Jest wielu rannych i pobitych.
Ciąg dalszy wcześniejszych protestów w sąsiednim Dału (chiń. Daofu) - 5 kwietnia policja otwiera ogień do tysiąca mnichów i świeckich, czczących pamięć zabitych i uwięzionych. 15 osób odnosi rany, pięć - ciężkie. Policja zatrzymuje rannych. Mnisi grożą, że będą się domagać ich uwolnienia nawet za cenę życia. Władze okręgu ulegają.
Z tybetańskich i chińskich doniesień wynika, że od 10 marca w różnych regionach Tybetu aresztowano co najmniej 2300 osób.
Władze chińskie informują, że ofiary, których dane podają Tybetańczycy, „żyją" lub „nie istnieją".
Chińskie media niemal codziennie publikują kolejne listy - dziś „nr 15" i „nr 16" - „najbardziej poszukiwanych" Tybetańczyków (w sumie już ponad 90). Wszystkie zdjęcia podejrzanych wydają się zrobione telefonami komórkowymi.
W Paryżu na skutek protestów gaśnie znicz olimpijski.