Władze wymuszają klakę dla „fałszywego Panczena” w Namlingu
Władze chińskie zmuszają Tybetańczyków do uczestniczenia w ceremoniach odprawianych przez Gjalcena Norbu, którego w 1995 roku mianowały Panczenlamą, uprowadziwszy chłopca wskazanego zgodnie z tradycją przez Dalajlamę.
Mieszkający na co dzień w Pekinie Panczen, drugi hierarcha buddyzmu tybetańskiego, wiceprzewodniczący Ogólnochińskiego Stowarzyszenia Buddyjskiego i członek Krajowego Komitetu Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej, którego Tybetańczycy nazywają „dzuma", „fałszywym" i konsekwentnie bojkotują, składa wizytę w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. Towarzyszą mu „policjanci w rynsztunku bojowym, esbecy, grupa trzydziestu mnichów i lokalny sekretarz partii".
Według tybetańskich źródeł, „kiedy 24 sierpnia miał odwiedzić klasztory w Namlingu" (chiń. Nanmulin), w prefekturze Szigace (chiń. Rigaze, Xigaze), „okolicznym wioskom kazano oddelegować osiemdziesiąt osób w strojach ludowych do uroczystego powitania". Władze ostrzegły, że w razie problemów „ludzie zostaną ukarani za błędy polityczne". Wydelegowanych spisano, odnotowując także numery ich telefonów komórkowych, „reszcie zabroniono wychodzić z domów i zbliżać się do okien".
Wizytowane klasztory otrzymały po 150 tysięcy yuanów (77 tys. PLN) na „sprzątanie i zorganizowanie ceremonii" oraz „stosowne ostrzeżenia".