Istota systemu partyjnych nominacji
Oser
Ludzie pokładają nadzieję w „wewnątrzpartyjnej demokracji", sądząc, że instytucjonalizacja poszczególnych frakcji może być pierwszym krokiem do budowy systemu wielopartyjnego. W rzeczy samej partyjne koterie działają otwarcie od dawna, ale to właśnie ich krzepnięcie przekreśla szansę na strukturalne zmiany.
Wang Lixiong uważa, że dzielenie partii na frakcje „związku młodzieży", „populistów" czy „książąt" nie tylko nie odpowiada rzeczywistości, ale i mąci jej obraz. Równie powierzchowne i prostoduszne wydaje mu się mówienie o klikach Jianga i Hu. Wang posługuje się dychotomią grup „n" oraz „n + 1".
Przekazanie władzy jest wielkim wyzwaniem dla każdej autokracji. W dawnych czasach obowiązywał jasny, prosty model dziedziczenia w rodzinie, ale i on nie chronił przed pałacowymi spiskami i rzeziami. Współczesne zmiany u steru wywoływały wstrząsy wiele potężniejsze. Mao Zedong kilkakrotnie namaszczał następcę, nie zdołał jednak zapobiec zza grobu przewróceniu swego dworu do góry nogami. Deng Xiaoping naznaczył najpierw Hu Yaobanga i Zhao Ziyanga, lecz potem ich utrącił, a czwarty czerwca zachwiał rządami KPCh.
Wyciągnąwszy wnioski z tej gorzkiej lekcji, Deng zrobił coś zupełnie nowego - mianował jednocześnie dwa pokolenia następców, Jiang Zemina i Hu Jintao. Jedna generacja miała scedować władzę na drugą po dwóch pięcioletnich kadencjach. Rozwiązanie to posiadało wielką zaletę: obie grupy trzymały się nawzajem w szachu. Zmuszony do oddania pałeczki Jiang nie znalazł w sobie odwagi do zdeptania nadętego ego Denga i wiedząc, że przyjdzie mu żyć pod rządami Hu, unikał stawiania frakcyjnych konfliktów na ostrzu noża. Dla Hu legitymacja geronta była natomiast jedynym gwarantem przejęcia władzy oraz uniknięcia, jak przydarzyło się to tylu poprzednikom, schodzenia ze sceny w strachu i nędzy, strzegł więc dengowskiego credo jak źrenicy oka.
Autorytet Denga sprawił, że jego wola stała się konsensusem korporacji władzy. Choć nigdy nie spisano jej na papierze, miała wiążącą moc prawa i przeżyła swego autora. Jiang nie ośmielił się sprzeciwić i zgodnie z planem wręczył lejce Hu - po raz pierwszy w historii KPCh przekazanie władzy obyło się bez wstrząsów. Nawet jeśli Deng uważał to rozwiązanie za jednorazowe, natychmiast wrosło ono w partyjny ekosystem. Zdając ster Hu, Jiang powtórzył manewr swego mentora i wskazał Xi Jinpinga jako spadkobiercę własnego dziedzica. Tak narodził się system „każde pokolenie mianuje następcę".
Różne partyjne frakcje były dotąd emanacją starć politycznych linii i wizji, prowadzących do głębokich podziałów tudzież walki na śmierć i życie, której kres kładło dopiero wyłonienie nowego dyktatora, narzucającego jedność i stabilizację. Despota górujący nad wszystkimi górami - a więc wyrastający ponad samą partię i mogący też jej szkodzić - nie mógł przecież zapobiec wstrząsom, zostawiając po sobie próżnię. System nominacji pokoleniowych gwarantuje natomiast współistnienie dwóch generacyjnych szczytów prostą algebrą dodawania „1" do dowolnej zmiennej „n". W tym równaniu nie ma różnic w linii politycznej tylko w kolejności zasiadania na stołku, którą rządzi grafik. Zmiana miejsc odbywa się według zasad, nie wymaga rywalizacji, a jedynie czekania na swoją kolej, co nadaje temu systemowi stabilność bijącą na głowę rozwiązania demokratyczne.
W tym mechanizmie człowiek czekający na władzę jest słaby, ale nie musi rzucać żadnych wyzwań, bowiem gdy nadejdzie czas, przejmie ster zgodnie z planem, o ile, oczywiście, nie pokrzyżuje go jakiś kataklizm. Rządzący jest silny, jednak stara się tego nie nadużywać, by uniknąć odwetu po nieuchronnej zamianie miejsc i ról. Każdy panuje więc z umiarem. Po terminowym przetasowaniu nowy mocny nie daje się ponieść. Stary przywódca nie tylko zachowuje wpływy - przez co obecny musi mieć się na baczności - ale i wskazuje kolejne ogniwo, które z definicji należy do jego kręgu. Innymi słowy, po następnym transferze stanowisk dziś słabi będą znowu silni. Przejmujący władzę musi od pierwszej chwili myśleć o tym, co będzie, gdy przyjdzie mu ją oddać. Zasada ta jest gwarantem wzajemnej kontroli i ochrony, grafik narzuca umiar i konwenans oraz zapobiega walkom wewnętrznym, gdyż wspólny interes i ścisła zależność znacznie przewyższają ewentualne rozdźwięki. Liczy się jedność - i wojna jej tylko służy. Uzyskana w ten sposób równowaga trwać może bardzo długo.
2 września 2012