Stęsknionym lato przypłynie świątecznymi łodziami
***
W naszej jednostce produkcyjnej odbył się niedawno wiec, na którym przypomniano wszystkim kadrom o obowiązującym także ich rodziny zakazie obchodzenia święta Saga Dała. Trzy dni później na mniejszym zebraniu polecono nam natomiast radować się narodowym świętem łodzi i godnie uczcić pamięć patriotycznego poety Qu Yuana. Pogadanka obudziła we mnie wilczy głód wiedzy o tym mistrzu pióra, który kochał swój kraj za życia, a po śmierci nawet bardziej. Prawdę powiedziawszy, nie pamiętam dokładnie jego historii. Nie jestem pewien, czy utracił względy zwierzchników, co przekreśliło wszelkie szanse na rządową karierę, i zebrawszy w życiu zbyt wiele ciosów, z rozpaczy rzucił się do rzeki, czy też, nie mogąc znieść wszechobecnej korupcji ani patrzeć na dramatyczny spadek PKB, utopił się na znak protestu. A może złożył życie na ołtarzu sprawy, gdy dynastia Qin wchłonęła północną i południową część jego ojczystego Chu? Jeśli faktycznie skoczył w odmęty, kiedy ten mały kraj w mgnieniu oka zniknął z mapy, cóż, rzeczywiście był wielkim patriotą i skończył tragicznie.
Skoro mówimy o najwznioślejszym z uczuć, Murong Fu, opisany z taką swadą przez staruszka Jin Yonga, był zapewne jeszcze większym patriotą. Swojej idei oddał dosłownie wszystko, walczył jak lew, lecz nie zdołał odbudować ojcowskiego królestwa Yan i na koniec zwariował. Nie da się ukryć, kolejny wielki człowiek i kolejny tragiczny finał.
Niewątpliwie zapyta ktoś zaraz, jak to możliwe, że dwóch największych patriotów w historii Chin zostało tak straszliwie naznaczonych przez los? Wyjaśnię zatem: świat kroczy milowymi krokami, kto maszeruje w takt, napełni kieszenie, kto stanie na drodze, będzie rozdeptany. A ci dwaj, co zrobić, sprzeciwiali się wielkiemu dziełu zjednoczenia prastarej chińskiej macierzy. Fakt, może nie śnili z premedytacją o podzieleniu narodu i państwa, niemniej, spójrzmy na rzecz obiektywnie, swoim postępowaniem zakłócali proces scalania i wielkiego renesansu chińskiej nacji, godzili w żywotne interesy państwa i ranili uczucia Chińczyków, którym marzyła się jedność. Dlatego też nic nie wynikło z pisania wierszy i psu na budę zdało się skakanie z okien lub w odmęty rzeki. Powiedzmy sobie szczerze, nawet gdyby Qu Yuan został królem w Chu, a Murong Fu pojął za żonę córkę cesarza Zachodniego Xia, i tak nic by to nie zmieniło. Wracając do teraźniejszości, celem marksizmu jest zlikwidowanie barier między państwami i grupami etnicznymi, zbudowanie komunizmu oraz wyzwolenie wszystkich ludzi. Po prostu nie wypada, by patriotyzm rósł proporcjonalnie do zmniejszania się powierzchni terytorium. Powinno być tak: im większe państwo, tym większy patriotyzm - póki wszystkie góry oraz rzeki nie staną się czerwone i nie będzie już żadnego kraju do kochania. Po cóż więc zachęcać ludzi do ostentacyjnego fetowania Qu Yuana? Nie wystarczy posiedzieć w domu i zjeść kilka ryżowych ciasteczek zongzi? Proste masy mogą jednak zechcieć spytać: jak można kochać kraj duży, jeśli nie wolno małego? I dlatego właśnie my, ludzie z gminu, powinniśmy wciąż sławić tego wielkiego, patriotycznego ducha niezależnie od tego, czy umiłował sobie Hunan, Hubei, Henan czy Hebei. Poza tym idzie kilka dni wolnego, zjedzmy więc coś - słowem, świętujmy! Nie ma w tym nic złego.
Dziś święto łodzi smoka, bawmy się zatem i jedzmy ciasteczka. Lha Gjal lo!
10 lipca 2009
Chińskojęzyczny wpis z tybetańskiego bloga, podpisany pseudonimem „Zagubiona klątwa". Saga Dała, największe święto tybetańskiego kalendarza buddyjskiego, upamiętnia narodziny, oświecenie oraz nirwanę Buddy. W tym roku zbiegło się ono z przypadającym pierwszego dnia lata chińskim świętem łodzi (oraz specjalnych, trójkątnych ciasteczek), ustanowionym ku czci Qu Yuana (340-270 p.n.e.), który odebrał sobie życie, gdy jego państwo zostało podbite na skutek nieudolności i korupcji otoczenia cesarza. Murong Fu jest jednym z bohaterów powstałej w latach sześćdziesiątych XX wieku niezwykle popularnej w Chinach powieści (i jej wielu ekranizacji) Tian Long Ba Bu („Półbogowie i półdemony"). „Lha Gjal lo!", „Zwycięstwo bogom!" - tradycyjny, przywołujący pomyślność, tybetański okrzyk.