Protesty, zatrzymania po samospaleniu w Kanlho
Funkcjonariusze chińskiej służby bezpieczeństwa zatrzymali trzech mnichów w związku z samospaleniem Dolkar Kji przed świątynią buddyjską w Kanlho (chiń. Gannan), w prowincji Gansu, wywołując tym protesty w ich obronie.
Dwudziestosześcioletnia matka dwojga dzieci podpaliła się 7 sierpnia przy stupie przed klasztorem Coe. Wkrótce potem zmarła.
„O dziesiątej wieczorem do klasztoru wtargnęła policja i zabrała trzech mnichów: Czophela, Szeraba i Condru - mówi zastrzegające anonimowość lokalne źródło. - Tego ostatniego wypuścili po kilku godzinach, ale o piątej rano przyjechali znowu, w ponad dziesięciu samochodach, żeby zatrzymać kilkunastu duchownych za przeniesienie Dolkar do świątyni".
Mnisi i świeccy zagrodzili drogę funkcjonariuszom, zbierając się przed głównym budynkiem i żądając zwolnienia współbraci. „Krzyczeli, że się nie rozejdą, póki wszyscy nie będą wolni".
Kilka godzin wcześniej ponad trzystu mnichów opuściło pobliski wielki klasztor Labrang Taszikjil, aby odprawić modły w domu zmarłej, ale zostali zatrzymani przez chińskich urzędników. „Grozili konsekwencjami i konfiskatą samochodów, więc mnisi z nich wyszli i ruszyli pieszo. Przybiegli przełożeni klasztoru, prosząc o rozwagę i zachowanie spokoju. Protestujący zatrzymali się przed akademią dialektyki buddyjskiej, usiedli na ziemi i zaczęli się modlić. Dołączyło do nich wielu innych".
(Rządowa agencja Xinhua potwierdziła samospalenie Dolkar Kji, podając, że przyczyną jej „dramatycznego kroku" była „kłótnia z rodziną męża".)