Samospalenie mnicha z klasztoru Kardze
Trzydziestojednoletni Dała Cering podpalił się 25 października podczas dorocznego rytuału w klasztorze Kardze, w Tybetańskiej Prefekturze Autonomicznej Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan. Według świadków wołał o zjednoczenie Tybetańczyków przeciwko chińskim rządom.
„Podpalił się w pobliżu klasztoru, w miejscu monastycznych zgromadzeń. Na oczach mnichów, trwały właśnie rytualne tańce - mówi duchowny z klasztoru Kardze. - W tym czasie nie było tam wielu świeckich. Krzyczał »Niech żyje Jego Świątobliwość Dalajlama«".
Dała Cering został ugaszony przez mnichów i przewieziony do lokalnego szpitala ludowego należącym do świątyni samochodem, za którym pojechało kilkunastu funkcjonariuszy policji stacjonujących na co dzień w klasztorze. Wkrótce potem na miejsce ściągnięto dodatkowe siły policyjne.
Inny mnich mówi, że Dała Cering odmówił przyjęcia leków. „Miał strasznie poparzoną głowę. Nie mógł mówić. Leżał tam i tylko patrzył, cały owinięty bandażami. Z głowy, szyi, nosa odpadała skóra. Powiedział mnichom, żeby dali mu umrzeć".
„Przed protestem modlił się pod tronem czcigodnego Lamy Lhandy, potem złożył ofiarę z kadzidła i zawiesił flagi modlitewne. Następnie oblał się naftą i podpalił. Ubrania ludzi, którzy stali najbliżej, też zajęły się ogniem - twierdzi powołujące się na świadków źródło emigracyjne. - W szpitalu Dała został obandażowany. Lekarze powiedzieli, że może nie przeżyć, więc duchowni zabrali go z powrotem do klasztoru", którego mnichem jest od siedmiu lat.