Zbłądziwszy daleko od siebie
strona główna

Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

 

Zbłądziwszy daleko od siebie

Deczen Hengme

 

powiedziałem:

nic nie mów, widziałem

ale kiedy wyciągam po to rękę

wszystko znika bez śladu

 

w kapliczce w zakamarkach starego domu

drżą cienie maślanych lampek

płomienie

wspinają się do nieba

kiedy stare kości

szurają w tę i nazad

w szczelinie czasu

nagle padam

czuję woń

bladego dymu z karabinowych luf

dotykam otworów, które zostawiły we mnie kule

gilzy na ziemi wciąż parzą

 

noc

przesypiam w stogu

budzę się

latem na brzegu Maczu

błyska skóra

ona nurkuje na dno rzeki

wypływa z brukowcem w zębach

uśmiecha się do mnie

najwyraźniej nie wie

w jaki sposób przylgnęła do niej koszula

 

czas mija

ludzie się starzeją

i nie da się już

wspiąć na stok za plecami wioski

poleżmy więc na brzegu

posłuchajmy szeptu fal

melodii

która nie zmienia się od wieków

i zmywa niewiedzę

 

idę jak ślepiec

przez łąkę

świątynie

krzaki i zaułki

ale nie zauważyłem

że na wszystko jest za późno

i trzeba się zbierać

 

kroki

ciężkie jak kamienie

słowo zamarza w powietrzu

ze wszystkich sił próbuję

krzyczeć w stronę wiatru

 

mówię sobie

zwolnij

uważaj

na nagły podmuch

 

głęboko w dżungli

powietrze zatacza koła

ponad wzgórzem

milkną tam ptaki

obserwuję z daleka

jak brną przez rzekę

i znikają w świątyni

 

na stosie pacierzowym wzgórz

zapatrzone przed siebie

rozkwitają pod chmurami wioski

dym z palenisk miesza się z obłokami

góry tulą się do siebie

walcząc z mrozem

 

wyje wiatr

pada deszcz

pędzę w dół

na złamanie karku

nie znam nikogo

w dolinie

 

nocą

mogę

spać w stogu

słuchać

szeptu Maczu

 

nic nie mów

słyszę

ale kiedy wyciągam po to rękę

wszystko znika bez śladu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Congkha, 18 listopada 2011

 

 

Jeden z wierszy poetów należących do grupy „trzech prowincji" w tradycyjnym konkursie, na którego tytuł twórcy wybrali słowa „zbłądziwszy daleko od siebie".

 

 

 

 

 

 

 

 

Za High Peaks Pure Earth