Katastrofalny pożar lasów w Czamdo
We wschodnim Tybecie od miesiąca szaleje groźny pożar. Ogień zaprószyli kłusownicy. Władze chińskie, które początkowo bagatelizowały zagrożenie, teraz próbują z nim walczyć, mobilizując wojsko, policję i ludność cywilną.
Pożar wybuchł 10 marca w okręgu Markham (chiń. Mangkang) prefektury Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) i z czasem rozprzestrzenił się do sąsiednich okręgów Gondzio (chiń. Gongjue), Dragjab (chiń. Chaya) i Czamdo. „Ogień jest tak potężny, że ugaszenie go będzie niezwykle trudne - powiedział urzędnik z departamentu leśnictwa w Czamdo. - Dostarczyliśmy odpowiedni sprzęt". Nie wiadomo, jakie są straty i ile osób musiało opuścić domy.
Operację, w której biorą udział żołnierze Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i Ludowej Policji Zbrojnej oraz kadeci, nadzorują przedstawiciele władz TRA.
Początkowo urzędnicy lokalni próbowali zmuszać do walki z ogniem mieszkańców, ostrzegając, że „oporni" zostaną ukarani grzywnami. „Ale ogień był tak intensywny, że po prostu nie dało się do niego zbliżyć. Wkrótce ogarnął całą okolicę - mówi Tybetańczyk z Markhamu. - Jak więc ludzie mieli go gasić?".
Przez dłuższy czas bezradna wydawała się również chińska administracja. „Chińczycy przysłali cztery ciężarówki z Czamdo, ale palił się las na zboczach gór, więc nie mogli do niego dojechać. Sami sobie nie radzili". Tybetański koczownik twierdzi, że władze zlekceważyły wczesne ostrzeżenia mieszkańców. „Mówiliśmy im od razu, że jest tak sucho, że ogień będzie się błyskawicznie rozprzestrzeniać. Nie słuchali. Obudzili się, jak wszystko spłonęło, i wysyłają wojsko, policję. Na co się to teraz zda?".
Chen Quanguo, sekretarz partii TRA, 1 kwietnia ogłosił siedmiopunktowy dekret. „Pożar wyrządził niepowetowane straty w lasach państwowych. Należy przeprowadzić nadzwyczajną operację, rzucając do gaszenia ognia wszystkie siły wojska, Ludowej Policji Zbrojnej, policji, lokalnych kadetów oraz ludność cywilną. Jednocześnie za wszelką cenę strzec trzeba porządku społecznego i stabilizacji", ponieważ „siły separatystyczne mogą wykorzystać sytuację do prowadzenia działań separatystycznych polegających na rozpuszczaniu pogłosek i wyolbrzymianiu zagrożenia".
Zastępca komendanta policji z Markhamu przedstawiający się jako Wang powiedział, że ogień zaprószyli kłusownicy. Aresztowano już cztery osoby - trzech Hanów i Tybetańczyka. Trwa dochodzenie, które ma ustalić, czy winnych mogło być więcej.