Policja strzela do samotnej demonstrantki w Kardze
Od kilku tygodni do TCHRD niemal codziennie napływają informacje o kilkuosobowych, pokojowych protestach w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan; na czele większości z nich stały mniszki z lokalnych klasztorów.
Rankiem 28 maja na główny plac targowy w Kardze wyszły trzy mniszki z klasztoru Drakkar - dwudziestosześcioletnia Sangje Lhamo, trzydziestoośmioletnia Cełang Khandro i dwudziestoczteroletnia Jesze Lhadon - skandując „Dalajlama musi wrócić do Tybetu", „Niech żyje Dalajlama", „Wolność dla Tybetu", „Wypuśćcie wszystkich więźniów politycznych". Kobiety rozrzucały też niepodległościowe ulotki. Po kilku minutach zostały zatrzymane i wywiezione w nieznanym kierunku przez funkcjonariuszy Biura Bezpieczeństwa Publicznego.
Godzinę później, powiewając tybetańską flagą przed siedzibą władz władz lokalnych, podobne okrzyki wznosiła dwudziestojednoletnia Rinczen Lhamo z rodu Taponcang. Według naocznych świadków chińscy funkcjonariusze oddali w jej kierunku kilka strzałów. Wleczona do policyjnego samochodu dziewczyna była okrwawiona - nie wiadomo, czy na skutek ran postrzałowych czy brutalnego bicia w chwili zatrzymania. Inne źródło twierdzi, że jest ranna i wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej.
Władze ściągają do Kardze, w którym panuje coraz bardziej napięta atmosfera, kolejne oddziały policji.