Niepokoje, zatrzymania po styczniowym samospaleniu w Ngabie
Tybetańskie źródła twierdzą, że grupa młodych ludzi zaatakowała nożami policjantów, próbujących uniemożliwić im wzięcie udziału w obrządku w intencji Ceringa Phuncoga, który 18 stycznia podpalił się w proteście przeciwko chińskim rządom przed komisariatem w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan; w odpowiedzi funkcjonariusze otworzyli ogień.
„Na wieść o samospaleniu w miasteczku Draczen zebrała się grupa ludzi, którzy chcieli jechać do Ngaby z kondolencjami - twierdzi tybetański uchodźca, powołujący się na lokalne źródła - ale zostali zatrzymani i pobici przez policję. Co najmniej dziesięć osób trafiło do aresztu".
Następnego dnia, 19 stycznia policjanci zaatakowali grupę młodych ludzi, którzy przed wyjazdem do Ngaby zebrali się w restauracji w pobliskim miasteczku Serdu. Tybetańczycy „wyjęli wtedy noże, siedmiu funkcjonariuszy odniosło rany". Na miejsce przybyli kolejni policjanci i „otworzyli ogień". Nie wiadomo, czy strzelali w powietrze, czy mierzyli do ludzi. „Jeden Tybetańczyk został ranny i wpadł w ręce policji, ale reszcie udało się uciec".
W następnych dniach władze chińskie zwoływały wiece, domagając się wskazania miejsca pobytu czterech zidentyfikowanych uczestników starcia z policją. „Ludziom grożono surowymi karami za ich ukrywanie i powtarzano, że okazywanie jakiegokolwiek poparcia dla samospaleń jest nielegalne".