Mieszkańcy Lhasy przeciwni kolei
Mimo szybkiego rozwoju gospodarczego regionu mieszkańcy stolicy Tybetu nie odnoszą korzyści z otwartej przed rokiem linii kolejowej Golmud-Lhasa, której budowa kosztowała niemal pięć miliardów dolarów.
„Od czasu otwarcia linii Qinghai-Tybet mnie i innych Tybetańczyków z Lhasy przytłacza przerażająca eksplozja chińskiej populacji w mieście - powiedziała tybetańskiemu serwisowi RFA rozmówczyni z Lhasy, przedstawiająca się jako Dadon. - Wszędzie, na targowiskach, przystankach autobusowych, w świątyniach, nawet na dworcu, dosłownie wszędzie jest tłok". „Radość i podniecenie", o których bezustannie donoszą chińskie media, są „wyssane z palca".
Według władz lokalnych w pierwszej połowie roku Lhasę odwiedziło ponad milion turystów - o 86,3 procent więcej niż w tym samym okresie 2006 roku. Agencja Xinhua podaje, że zostawili oni w regionie 990,3 miliona yuanów (130 mln USD) - wzrost o 92,1 procent. Turyści zagraniczni - 73 tysiące - zostawili w Tybecie 24 miliony USD. Biuro Turystyczne Tybetańskiego Regionu Autonomicznego przypisuje ten trend promocji połączeń kolejowych, które uruchomiono 1 lipca zeszłego roku.
Kolej obniżyła również koszty transportu do i z TRA, który w pierwszej połowie roku rozwijał się w tempie 14,7 procent - najszybciej w tej dekadzie. Według regionalnego Urzędu Statystycznego w ciągu pierwszych sześciu miesięcy PKB osiągnął 14 miliardów yuanów (1,84 mld USD) i wzrósł o 2,2 procent. Największy wzrost odnotowano w sferze przemysłu i usług, czyli obszarach tradycyjnie przyciągających najwięcej Chińczyków.
Według Dadon najmniej korzyści odnieśli przeciętni Tybetańczycy: „Gdyby kolej oznaczała dla nas postęp, moglibyśmy być szczęśliwi i podnieceni, ale tak nie jest. Ktoś może i skorzystał, na przykład tybetańscy kupcy, nie ma to jednak żadnego znaczenia w zestawieniu z możliwościami w biznesie i zatrudnieniu, jakie otworzyły się przed Chińczykami. Na naszych oczach chińscy turyści stają się stałymi mieszkańcami", szybko wkraczając w dzielnice i dziedziny handlu, które do tej pory należały do Tybetańczyków.
Potwierdza to inny rozmówca z Lhasy: „Mimo zapewnień chińskiej propagandy ludzie są sceptyczni wobec celu całego przedsięwzięcia i tego, komu ono służy. Z pewnością nie Tybetańczykom. Wielu tybetańskich mieszkańców miasta przeraża eksplozja populacji Chińczyków. Czują i widzą, że stają się mniejszością i bezradną grupą społeczną".
Amerykańska studentka tybetańskiego pochodzenia, która niedawno wróciła z regionu, chwaliła wysoką jakość usług w pociągu, ale nie zauważyła w nim wielu tybetańskich pracowników ani pasażerów. „99 procent podróżujących to Chińczycy. Mogą być turystami, szukać pracy albo myśleć o otworzeniu własnego interesu w Lhasie. Mieliśmy wrażenie, że większość jedzie szukać pracy".
W ciągu pierwszego roku kolej przywiozła do Tybetu półtora miliona pasażerów z Chin właściwych. W tym roku władze lokalne spodziewają się trzech milionów turystów i 3,4 miliarda yuanów (447 mln USD).