Fala represji w Tybecie
Chiny wzmagają kampanię represji po największych od niemal pięćdziesięciu lat tybetańskich protestach.
Poza Dziamjang Kji, artystką i działaczką walczącą o prawa kobiet, w okręgu Maczen (chiń. Maqin) prefektury Golog (chiń. Guoluo) prowincji Qinghai aresztowano pięciu innych prominentnych przedstawicieli społeczności tybetańskiej: popularnego komika Golog Dapę; Dolmę Kji, pieśniarkę, działaczkę i założycielkę wytwórni Gangczen Metok; Palczen Kjaba, dyrektora ufundowanej przez koczowników prywatnej szkoły Majul Dargje; jego asystenta Lhundruba; oraz nauczyciela Sonama Dordże. Funkcjonariusze prefekturalnego Biura Bezpieczeństwa Publicznego zatrzymali ich 31 marca i przewieźli do stolicy prowincji, Silingu (chiń. Xining). Nie wiadomo, jakie postawiono im zarzuty. „Żaden krewny nie dostał zgody na widzenie", twierdzi źródło z Qinghai. Urzędnik lokalnego BBP odmówił komentarza, kierując RFA do swojego przełożonego, który zareagował dokładnie tak samo.
W Rebgongu (chiń. Tongren), również w Qinghai, 17 kwietnia aresztowano ponad sto osób, w tym wielu mnichów klasztoru Rong Gonczen. Pracownik jednego z tamtejszych hoteli powiedział RFA, że klasztor jest „zamknięty dla zwiedzających". „Jest tam trochę uzbrojonych policjantów, ale nie tak znów wielu. Wielu jest policjantów zwykłych", tłumaczył urzędnik odpowiedzialny za sprawy dotyczące religii. Władze okręgu i policja odmawiają komentarzy.
W Sichuanie, w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi), przeprowadzono rewizję w klasztorze Paljul. „Dzisiaj pojawiła się tu policja, w tym także Tybetańczycy, przeszukali każde pomieszczenie - informowało 16 kwietnia lokalne źródło. - Znaleźli i zabrali zdjęcie Dalajlamy. Władze, to jest rząd okręgu, upierają się, żeby zatknąć na dachu świątyni chińską flagę. Klasztor się nie zgadza". Zgodnie z tradycją nad tybetańskimi klasztorami powiewają tylko sztandary buddyjskie i flagi modlitewne.
W Darcedo (chiń. Kangding), w tej samej prefekturze, 12 kwietnia chińscy urzędnicy kazali buddyjskim mnichom „zawiesić chińską flagę w każdym klasztorze w Kardze. A jest ich tam ponad dwieście - mówi przebywający w Indiach lama, cytując duchownych, który brali udział w tym spotkaniu. - W kampanii mają uczestniczyć wszystkie mniszki i wszyscy mnisi. Kazano im podpisać dokument, krytykujący rząd emigracyjny, Dalajlamę i godzące w Chiny lhaskie zamieszki. Najważniejszy element to chińskie flagi we wszystkich klasztorach. Duchowni będą pod nimi przysięgać wierność Chinom, oskarżać Dalajlamę i rząd na wychodźstwie o separatyzm oraz wywołanie niepokojów w różnych regionach kraju. Wielu mnichów odmawia".
Przedstawiciel Biura ds. Religii w Kardze nie chciał potwierdzić tych doniesień wprost, ale powiedział, że „to normalne, że zawieszamy w Chinach chińskie flagi". Chińscy mieszkańcy regionu twierdzą jednak, że flagi zawieszono we wszystkich lokalnych klasztorach: „Są wszędzie".
„Skąd macie takie informacje? - zapytał RFA urzędnik lhaskiego Komitetu ds. Mniejszości i Religii. - Proszę nie zwracać się do nas z takimi pytaniami".
Do stolicy okręgu Serszul (chiń. Shiqu), również w Kardze, wezwano opatów i inkarnowanych lamów 43 lokalnych klasztorów, wydając im takie same polecenia. Mnichom klasztoru Draggo (chiń. Luhuo) kazano dodatkowo przeprosić i okazać skruchę za udział w protestach. Odmówili. Do Njarongu (chiń. Xinlong), którego mieszkańcy odmówili krytykowania Dalajlamy, wysłano siły policyjne. Źródło RFA twierdzi, że mnisi lokalnego klasztoru zawiesili w końcu chińską flagę.
Według wiarygodnych źródeł kampania „reedukacji" ruszyła w pierwszych klasztorach okręgu Dzomda (chiń. Jiangda) prefektury Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. 11 kwietnia policja i urzędnicy pojawili się w klasztorze Dzigar. Mnisi klasztorów Łara i Sungda odmówili udziału w kampanii.