Wysokie pensje w TRA dla uprzywilejowanych
Z ostatnich danych Urzędu Statystycznego Chin wynika, że po kilku latach szybkiego wzrostu płac uprzywilejowani urzędnicy i pracownicy w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) zajmują drugie miejsce na liście najlepiej opłacanych kadr Chińskiej Republiki Ludowej. Statystyczny wzrost płac bije na głowę krajową średnią i wydaje się nie mieć wiele wspólnego z frazesami o „trudnych warunkach” pracy. W TRA płace rosły od 150 procent średniej krajowej w 1998 roku do 200 procent w 2002 roku, kiedy to były najwyższe w całej ChRL. Ogólnie rzecz biorąc, rząd ogranicza zatrudnienie w sektorze państwowym; dotyczy to zwłaszcza Tybetańczyków – nawet w przypadku wzrostu liczby etatów. W rezultacie w tym okresie nieproporcjonalne korzyści z gwałtownego podnoszenia płac odnosili przede wszystkim nie-Tybetańczycy.
Decyzje o podnoszeniu płac w sektorze państwowym TRA zapadają w Pekinie i nie mają związku ze wzrostem wydajności lub produkcji. W TRA wynagrodzenia stanowią dwie trzecie PKB – wskaźnik znacznie wyższy niż w innych prowincjach Chin – lwia część wzrostu lokalnego PKB bierze się więc ze sponsorowanych przez Pekin podwyżek płac. Ponieważ Tybetańczycy tracą miejsca pracy na rzecz nie-Tybetańczyków, statystyki te świadczą o ich postępującej marginalizacji w kluczowych sferach wzrostu w TRA (pensje w administracji państwowej i największe projekty budowlane).
Według Rocznika Statystycznego z 2004 roku średnie zarobki i pensje urzędników i robotników w TRA spadły w 2003 roku na drugie miejsce w rankingu krajowym – rok wcześniej, dzięki potężnym subsydiom, były najwyższe w ChRL, przewyższając nawet pobory w Szanghaju.
W 2003 roku średnie roczne wynagrodzenie w TRA osiągnęło pułap 26 931 yuanów [ok. 3 254 USD] i było niemal dwukrotnie wyższe od średniej krajowej – 14 040 yuanów [1 696 USD]. Tym samym TRA pokonało Pekin (25 312 yuanów), ale spadło za Szanghaj (27 304 yuany).
„Średnie płace w gotówce” odnoszą się do specyficznej grupy „personelu i pracowników”, obejmującej szerokie spektrum zatrudnionych – od kadr rządowych po robotników z państwowych zakładów pracy. Jak wynika z wcześniejszych analiz TIN, ludzie ci stoją na szczycie drabiny dochodów w TRA. Grupa ta w zasadzie nie obejmuje bardziej „spontanicznych” imigrantów – np. osób zajmujących się świadczeniem usług czy kupców narodowości Han i Hui – którzy przybywają do TRA z własnej inicjatywy, by uszczknąć coś dla siebie z dotacyjnego boomu. W statystykach mogą być ujęte pensje niektórych imigrantów, choćby robotników pracujących przy budowie linii kolejowej Golmud-Lhasa, ale w zasadzie nie obejmują one „nieformalnych” zarobków Tybetańczyków i osób innych narodowości w miastach TRA.
W TRA w 2003 roku sektor państwowy zatrudniał 94 proc. „personelu i pracowników” (przy krajowej średniej zaledwie 66 procent). Do 2002 roku największą kategorią w tym sektorze było „zarządzanie publiczne i organizacja społeczna”, ujmowane w oficjalnych statystykach jako „agendy rządu i partii oraz organizacje społeczne”. W 2003 roku zatrudniały one 40 proc. pracowników państwowych. Krajowa średnia wynosi jedynie 17 procent. Największą kategorią sektora państwowego w skali całej ChRL jest – dla kontrastu – edukacja (20 proc. zatrudnionych przy 18 proc. w TRA).
Jak wyglądają zarobki „personelu i pracowników” TRA, zatrudnianych głównie przez państwo? W 2002 roku średnie pensje tej grupy w sektorze państwowym były najwyższe w skali kraju, by rok później spaść na miejsce trzecie – tuż za Pekinem i Szanghajem. Średnia pensja w sektorze państwowym TRA wynosiła w 2003 roku 27 611 yuanów [3 336 USD], a w Szanghaju i Pekinie, odpowiednio, 28 406 i 28 464 yuany.
TRA znalazł się w tym rankingu na miejscu trzecim, a w klasyfikacji ogólnej na drugim, ponieważ udział sektora niepaństwowego w zarobkach mieszkańców regionu jest minimalny. Średnie płace w „spółdzielniach miejskich” są w całej ChRL znacznie niższe niż w „zakładach państwowych” i „jednostkach o innej strukturze własności” (kategoria obejmująca firmy prywatne). W TRA w spółdzielniach miejskich w 2003 roku pracowało zaledwie 2,8 proc. „personelu i pracowników” (wobec 9,1 proc. w skali kraju). W statystykach krajowych niskie dochody tej grupy wyraźnie obniżają średnią, lecz w TRA nie mają na nią większego wpływu. Wyższa średnia w TRA świadczy więc również o tym, że możliwości znalezienia zatrudnienia poza sektorem państwowym są tu bardzo ograniczone.
Rząd utrzymuje, że wysokie pobory w TRA związane są z „trudnymi warunkami” pracy. Rzeczywiście, TRA znajduje się na szczycie jedenastostopniowej siatki płac w sektorze państwowym ChRL z uwagi na trudne – dla Chińczyków – warunki klimatyczne i geograficzne. Innym czynnikiem jest strategiczne położenie regionu. Krytycy twierdzą jednak, że tak wysokie płace mają po prostu zachęcać Chińczyków do osiedlania się w TRA.
Po części mają rację, ponieważ skierowanie do pracy w TRA nie jest marzeniem większości chińskich kadr i robotników wykwalifikowanych. Nie tylko są daleko od rodzin i znajomych, ale i sądzą, powołując się na chińskich „weteranów” pracy w Tybecie, że spędzenie dwóch lub trzech lat na wysoko położonym, suchym płaskowyżu może mieć katastrofalne konsekwencje dla zdrowia. Lekarze z TRA potwierdzają, że wielu Chińczyków cierpi tu na chroniczną chorobę wysokościową.
Tak czy owak, najwyższe pobory mają najbardziej wykwalifikowani robotnicy, kierownicy i kadry, z którymi nie konkuruje większość Tybetańczyków (z wyjątkiem nielicznej, wykształconej elity). Ponieważ wielkie projekty budowlane (takie jak budowa linii kolejowej, przy której zarabia się znacznie lepiej niż w innych regionach ChRL) realizują nieodmiennie firmy państwowe, w statystykach ujęto zapewne pensje i premie ich pracowników.
Poza tym wyjątkiem na wysokie, państwowe pobory nie mogą liczyć bardziej – jak określa się to w Chinach – „spontaniczni” imigranci narodowości Han i Hui, którzy przyjeżdżają do TRA handlować lub świadczyć usługi. Ich obecność budzi jeszcze większe kontrowersje, ponieważ konkurują z Tybetańczykami o miejsca pracy, które, przynajmniej teoretycznie, są w ich zasięgu. (Teoretycznie – ponieważ przy budowie linii kolejowej też można by zatrudnić Tybetańczyków, a nie niemal wyłącznie robotników chińskich.) „Spontaniczni” imigranci z innych prowincji ChRL, którzy na własną rękę próbują robić w TRA interesy, naprawiać buty, otwierać restauracje i pracownie krawieckie, uprawiać prostytucję lub choćby żebrać nie mogą raczej liczyć na podobne „bodźce gotówkowe”, choć większość Tybetańczyków widzi to właśnie w ten sposób. Głównym bodźcem jest dla nich lukratywna sytuacja w miastach TRA, którą ukształtowała dekada astronomicznych dotacji, a zwłaszcza uruchomienie Programu Rozwijania Ziem Zachodnich (chiń. Xibu Dakaifa) w 2000 roku. W tej gorączce złota chińscy imigranci łatwo wygrywają rywalizację z Tybetańczykami, ponieważ są lepiej wykwalifikowani, nastawieni na współzawodnictwo, znają chiński i mają „układy” z przedstawicielami władzy politycznej i gospodarczej.
Wszystko to świadczy o tym, że obecnego wzrostu płac w sektorze państwowym nie należy łączyć z „trudnymi warunkami”. Gdyby tak było, powinny one rosnąć wraz z krajową średnią (z uwzględnieniem wysokiego miejsca w siatce płac), a nie dramatycznie podskoczyć w latach 2000-02, co musiało wynikać z przewartościowania związanego z Programem Rozwijania Ziem Zachodnich.
W prowincji Qinghai – również przodującej pod względem „trudnych warunków” – w latach 2001-02 skok płac był znacznie mniejszy w stosunku do średniej krajowej, a w 2003 roku proporcje wróciły do stanu z roku 1998. W tym okresie płace w innych zachodnich prowincjach zmieniały się zgodnie ze średnią krajową i w większości przypadków, mimo trudnych warunków, były od niej niższe.
Innymi słowy, nagły wzrost pensji w TRA musi świadczyć o specyficznym przewartościowaniu skali trudności, związanym z Programem Rozwijania Ziem Zachodnich, odnoszącym się wyłącznie do tego regionu i nie uwzględniającym sytuacji w innych prowincjach ChRL. Polityka ta interpretowana jest różnie. Niektórzy uważają, że ma kupić lojalność kadr tybetańskich i tzw. „wyłaniającej się tybetańskiej klasy średniej”. Inni twierdzą, że jej celem jest zwiększenie atrakcyjności TRA dla Chińczyków i zachęcenie ich do podjęcia pracy w Tybecie.
Władze brały pod uwagę zapewne oba te czynniki, warto jednak zauważyć, że do wzrostu płac doszło w okresie (2000-02) poważnych redukcji „personelu i pracowników” – zwłaszcza Tybetańczyków – w sektorze państwowym TRA. Co więcej, jak wynika z wcześniejszych analiz TIN, choć już w 2003 roku liczba pracowników państwowych znacznie wzrosła, Tybetańczyków wciąż w nim ubywało – w ciągu kilku lat dramatycznie zmieniając strukturę etniczną tego sektora. W rezultacie korzyści z gwałtownego wzrostu płac w tym okresie odnieśli przede wszystkim nie-Tybetańczycy.
W tym samym czasie błyskawicznie rosła również suma wszystkich zarobków „personelu i pracowników”, co oznacza, że redukcja zatrudnienia nie miała związku z programem oszczędnościowym i zmniejszaniem obciążeń budżetu. Przeciwnie, podwyżki płac napędzały wzrost PKB mimo spadku liczby zatrudnionych. W budżecie TRA, na przykład, „wyrównania dla pracowników” stanowią pozycję znacznie większą niż w innych regionach ChRL; jej udział rósł zresztą gwałtownie w pierwszych latach realizacji Programu Rozwijania Ziem Zachodnich, podczas gdy w pozostałych prowincjach spadał.
Innymi słowy, na tym, co tracą w sektorze państwowym Tybetańczycy, zyskują inni. Przywołane tu statystyki świadczą o postępującej marginalizacji Tybetańczyków w najważniejszych sferach wzrostu w TRA, którymi są pensje w administracji państwowej i wielkie projekty budowlane. Włączenie Tybetańczyków w nurt rozwoju gospodarczego regionu wymagałoby zatem odwrócenia obowiązującej dziś polityki o 180 stopni: obniżenia wynagrodzeń uprzywilejowanego „personelu i pracowników” sektora państwowego do poziomu krajowej średniej i wykorzystania oszczędzonych w ten sposób środków do zwiększania zatrudnienia – a przede wszystkim udziału Tybetańczyków – w tym sektorze. Niższe pensje zmniejszyłyby też atrakcyjność regionu dla amatorów łatwych pieniędzy z innych prowincji, tworząc przestrzeń dla ludności lokalnej w najbardziej dynamicznych sektorach gospodarki.