Pacyfikacja tybetańskiego protestu w Tianjinie
Chińska policja urządziła obławę na około stu Tybetańczyków protestujących w Tianjinie przed siedzibą firmy, która, jak twierdzą, oszukała ich, tworząc piramidę finansową.
„Jesteśmy ciągle w Tianjinie - mówi Cephel, rzecznik protestujących. - Wsadzili mnie do autobusu. Mamy jechać do Chengdu w Sichuanie. Około piątej rano, gdy jeszcze spaliśmy, otoczyło nas ponad trzy tysiące uzbrojonych policjantów. Zostaliśmy pobici, skuci i zagnani do samochodów. Na parkingu stało ze sto pojazdów".
Według Cephela w proteście uczestniczyło dziewięćdziesięciu ośmiu Tybetańczyków. „Wielu z nas odniosło obrażenia. Jednego pobili tak, że stracił przytomność". Lokalna policja nie udziela komentarzy i rozłącza wszystkie rozmowy.
Tybetańscy urzędnicy, których wysłano to Tianjinu, by przerwali protest, nie interweniowali. „Przyjechali do nas z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, Qinghai i Sichuanu. Nie mogli nic zrobić. Kazano im przekonać nas do powrotu do domów. Nie ukrywali swojej bezradności. Wydaje mi się, że pojedziemy autobusem, a potem pociągiem do Chengdu, skąd rozwiozą nas do miejsc zameldowania i przekażą władzom lokalnym. Będziemy się od nich domagać odszkodowania za poniesione straty. Każdemu z nas należy się sto tysięcy yuanów".
Tybetańczycy, którzy czują się oszukani przez firmę TIENS, protestowali w kilku chińskich miastach. Inwestorzy twierdzą, że obiecano im krociowe zyski, ale nie dostali grosza. Dyrekcja firmy odmawia komentarzy.