Nie uznajemy tego wyroku
strona główna

Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

 

Nie uznajemy tego wyroku

Mieszkańcy Njagczu

 

A'an Zhaxi przyszedł na świat w 1949 roku w wiosce Degu, w okręgu Litang prefektury Ganzi. W 1983 roku rozpoznano w nim inkarnację Lamy Adonga Phuncoga z klasztoru Orthok. Cztery lata później zaczął wznosić klasztor Orthok, Njagczu Dziamjang Czokhorling, Ganden Czoling, Golog Taszikjil, Deczen Czoling i wiele innych świątyń. Zawsze wpajał ludziom, by nie zabijać, nie kraść, nie kłamać, nie odbierać życia zwierzętom, nie uprawiać hazardu, oraz udzielał religijnych pouczeń. W porównaniu z innymi Lamami darzono go tu szczególnym zaufaniem i szacunkiem.

 

A'an Zhaxi został zatrzymany 7 kwietnia 2002 roku przez policję okręgu Yajiang i oskarżony o podżeganie do podłożenia ładunku wybuchowego na placu Tianfu w Chengdu. Pośredni Sąd Ludowy prefektury Ganzi 2 grudnia 2002 skazał go za to na karę śmierci w zawieszeniu na dwa lata. Po tym czasie - tu opinie są bardzo różne - wedle jednych wyrok zamieniono na dożywocie, zdaniem innych żadna sądowa decyzja nie zapadła. W każdym razie jego krewnym ani wiernym nie pokazano sentencji ani obwieszczenia w tej sprawie, zatem nic nie można zweryfikować.

 

Cała sprawa przeciwko Lobsangowi Dhondupowi, który miał podłożyć bombę na placu Tianfu, oraz rzekomemu podżegaczowi A'anowi Zhaxi została zmanipulowana i jest aktem zemsty podłych urzędników. Brakuje w niej jakichkolwiek dowodów ani przyznania się do winy.

 

Po pierwsze, nie ma dowodów

 

Nie istnieje żaden świadek, który widziałby lub słyszał, że A'an Zhaxi i Lobsang Dhondup planowali podłożenie ładunku. Co więcej, ten drugi nigdy nie zeznał, że A'an Zhaxi opracował podobny plan. Były więzień, który dzielił celę z Lobsangiem Dhondupem, twierdzi, że ten powiedział mu, iż A'an Zhaxi nigdy nie przedstawiał mu żadnych planów i że on sam nigdy nie złożył takich zeznań. Urzędnicy okręgu Yajiang oskarżyli A'ana Zhaxi, twierdząc, że ukrywał materiały wybuchowe w jaskini i nie był prawdziwym mnichem, ale nie przedstawili na to żadnych dowodów.

 

Po drugie, A'an Zhaxi nie przyznaje się do winy

 

Choć opowiada się kłamliwe historie, że A'an Zhaxi przyznał się do winy, nic takiego z pewnością nie miało miejsca. Kiedy 2 grudnia 2002 roku na oczach wszystkich Pośredni Sąd Ludowy prefektury Ganzi ogłaszał wyrok, A'an Zhaxi krzyknął: „Nie mówcie, że podkładałem bomby. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy". Później napisał do ziomków i najbliższych krewnych: „Jestem niewinny. Proszę, apelujcie o sprawiedliwość". Kiedy pod koniec 2008 roku odwiedziły go w więzieniu młodsza siostra Dolkar Lhamo oraz Zengtar i Cering Dekji, usłyszały: „Nic nie planowałem, nie miałem nawet pojęcia o żadnych wybuchach. Będę wdzięczny, jeśli zwrócicie się o sprawiedliwość". Gdy 11 lipca 2009 roku odwiedził go Apa Pumu, powiedział mu: „Nie mam nic wspólnego z tymi eksplozjami, zostałem w to wrobiony. Zawsze powtarzałem ludziom, że nie wolno nikogo krzywdzić, nawet mrówki, jakże miałbym więc maczać palce w czymś takim? Jeśli jest możliwość wniesienia apelacji, istnieje szansa, że zostanę oczyszczony. Kiedy wrócisz do domu, proszę, powiedz moim bliskim i sześciu klanom z Orthoku, że mam nadzieję na oddalenie zarzutów. Wszystko w twoich rękach. Zróbcie co w waszej mocy, żeby unieważnić ten wyrok".

 

Po trzecie, urzędniczy spisek

 

Nawet przed tym wyrokiem prefektura Ganzi i okręg Yajiang nastawały na A'ana Zhaxi. W latach 1998-2000 dwukrotnie musiał on uciekać i ukrywać się w górach. Już na samym początku, gdy zaczął wznosić klasztor Orthok, niektórzy urzędnicy z Ganzi, Yajiangu i Litangu rzucali mu kłody pod nogi, ale wtedy odwołał się bezpośrednio do wielkiego Panczenlamy i musieli ustąpić. Kiedy schronił się w górach, tysiące osób podpisały petycję do władz i złożyły pod nią odciski palców, ręcząc za jego niewinność. Tamten apel dotarł do samego rządu centralnego, uniemożliwiając próbę aresztowania. Kiedy wrócił do domu, radośnie witały go tysiące ludzi, którzy pokrzyżowali plany urzędników. Wzajemna nieufność narastała więc długo, aż A'an Zhaxi stał się im cierniem w boku i czekali tylko na okazję do odwetu. Aresztowali go wreszcie 2 kwietnia 2002 roku i oskarżyli o zaplanowanie wybuchu na placu Tianfu, co z całą pewnością nie ma nic wspólnego z prawdą.

 

Podsumowując: nie ma żadnego dowodu winy A'ana Zhaxi, żadnego zeznania - wszystko to tylko zemsta władz lokalnych. Pułapka, oszustwo, całkowicie sfabrykowania sprawa. Jeśli chce się kogoś oskarżyć, zawsze znajdzie się paragraf. O ile sprawa ta nie znajdzie sprawiedliwego zakończenia, my, ziomkowie, krewni i wszyscy wierni, biedni i żebracy, kobiety i mężczyźni, nigdy nie przestaniemy wołać o sprawiedliwość. Wyrażamy szczerą nadzieję, że bezstronne prawo rządu centralnego trafi wreszcie do tego miejsca spowitego gęstą mgłą spisku.

 

15 lipca 2009

Mieszkańcy okręgu Yajiang prefektury Ganzi prowincji Sichuan

 

 

 

petycjawobronietulkutenzinadelka15lipca2009_400
 

 

 

Petycję w obronie Tulku Tenzina Delka - katalizator grudniowych protestów w Njagczu (chiń. Yajiang) - opublikowała na swoim blogu Oser. Dokument podpisało i opatrzyło odciskami palców trzydzieści tysięcy mieszkańców prefektury Kardze (chiń. Ganzi). Większość nazw własnych - choćby „A'an Zhaxi" (A-ngag Taszi, tybetańskie świeckie imię Tulku Tenzina Delka) - zapisano w transkrypcji chińskiej.