Zatrzymanie samotnego demonstranta w Kardze
strona główna

Radio Wolna Azja

15-03-2011

 

Zatrzymanie samotnego demonstranta w Kardze

 

Według lokalnych źródeł władze prefektury Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan wprowadziły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa po symbolicznym proteście w rocznicę wybuchu narodowego powstania przeciwko chińskim rządom 10 marca 1959 roku.

 

Łangczen Gelek z klasztoru Dothong wszedł w tłum na głównym placu miasta i zaczął skandować: „Wolność dla Tybetu! Niech żyje Jego Świątobliwość Dalajlama", rozrzucając ulotki i drukowane flagi modlitewne. Świadkowie twierdzą, że został natychmiast powalony i skatowany przez policjantów. Nie wiadomo, dokąd go przewieziono. Tybetańczycy potajemnie organizują modły w jego intencji. Mówi się, że pięć dni przed protestem opuścił klasztor, ostrzegając przyjaciół, że mogą się już nie spotkać.

 

Większość mieszkańców miasta nie słyszała jednak o żadnych incydentach. „W tym roku na ulice wyszły wzmocnione patrole specjalnej policji - mówi Chińczyk z Kardze. - Nie ma oznak niepokojów. Zatrzymują ludzi, legitymują. Sprawdzają wszystkich i wszystko".

 

Pracownik państwowego hotelu twierdzi, że przed drażliwą rocznicą - również fali gwałtownych protestów w 2008 roku - wszystkie pokoje zarezerwowały władze lokalne. „Nie mamy żadnych miejsc, proszę zadzwonić za kilka dni. Sytuacja powinna wrócić do normy 25 marca. Teraz roi się tu od uzbrojonych policyjnych patroli".

 

Podobne, nadzwyczajne środki bezpieczeństwa wprowadzono w Lhasie. „Znacznie zwiększyli liczbę policjantów na ulicach - mówi chiński mieszkaniec miasta. - Można odwiedzać klasztory, o ile ma się dowód osobisty, ale tutejsi ich nie noszą, choć robią to wszyscy w całych Chinach".

 

Przed rocznicą policja wkroczyła także na teren Uniwersytetu Tybetańskiego, gdzie zaczyna się akurat nowy semestr.

 

Pracownicy stołecznych hoteli informują, że zabroniono im przyjmować cudzoziemców. „Nie możemy ich obsługiwać. Czekamy na zgodę na przyjmowanie od kwietnia zorganizowanych wycieczek. Musimy najpierw dostać zielone światło z góry".