Protest przeciwko rzeźni, zatrzymania w Markhamie
Po zignorowaniu ich petycji przez władze, mieszkańcy Markhamu (chiń. Mangkang), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego grożą spaleniem rzeźni, która ich zdaniem zatruwa lokalne źródła wody pitnej.
Ubojnię zbudowano w lipcu zeszłego roku. Prace opóźniały się, ponieważ Tybetańczycy nie chcieli sprzedać ziemi chińskiej firmie. „W końcu przekonano ich pokaźną kwotą 350 tysięcy yuanów [ponad 170 tys. zł] - mówi mieszkaniec regionu. - Kiedy otwarto rzeźnię, ludzie zaczęli narzekać, że odpadki i odprowadzane do rzeki ścieki zatruwają im źródła wody pitnej".
Mieszkańcy złożyli formalną skargę 29 stycznia, ale urzędnicy lokalni odpowiedzieli, że nowy właściciel nabył ziemię i działa legalnie, więc nic nie można zrobić. Policja miała też zatrzymać trzech przywódców „petentów".
Tybetańczycy uznali, że chiński przedsiębiorca przekupił władze, i „przysięgli zniszczyć rzeźnię", jeśli nie zostanie ona zamknięta. Do podobnych incydentów dochodziło już wcześniej: w listopadzie 2011 roku, na przykład, zdemolowano ubojnię w Darcedo (chiń. Kangding), a sześć lat wcześniej spalono rzeźnię w Manikengo (chiń. Manigange), w Sichuanie.